2 września 2015

Teren

Obiecany teren z dziewczynami z WSK Estrella, przepraszam, że musiałyście tak długo czekać. No, ale lepiej późno niż wcale ;)

Ruska & Cajun Hea
Agness & *Barbór
Valentina & Elessar
Liv & Easy Flight


Dziewczyny z Estrelli miały przyjechać w porze obiadowej, a że właśnie zmywałam z Megan naczynia po pomidorowej – spodziewałam się gości w każdej chwili. Meg wycierała ostatni talerz, kiedy do domu wpadła Lou.
- Przyjechały! - oznajmiła z uśmiechem, po czym pobiegła w stronę schodów by zaszyć się w swoim pokoju. Wcześniej prosiłam ją, by ułożyła listę koni, które pojadą do nowej stajni pierwszym transportem.
- No to idziemy się przywitać – powiedziałam do Megan i obydwie wyszłyśmy na podwórko.
Faktycznie koniowóz z logiem WSK Estrella stał już w pobliżu stajni, a trzy dziewczyny z pomocą Chrisa i Aidena powoli zabierały się wyprowadzenie koni.
- Heej! - zawołałam, a ich twarze zwróciły się w moim kierunku. Poznałam Agness, ale imiona Valentiny i Liv przypomniałam sobie dopiero po kilku sekundach.
- Cześć wam! Mam nadzieję, że się nie spóźniłyśmy...
- Nie no co wy. I tak musimy poczekać aż upał trochę przejdzie... Chyba, że lubicie tereny w ekstremalnych temperaturach? - Uśmiechnęłam się.
- Wiesz, kiedyś mieszkałam w Arabii Saudyjskiej, a tam cały rok są takie upały – odparła Agness, poklepując swojego ogiera po szyi.
- Ale ja i tak marzę chociaż o jakimś wietrzyku... jest gorąco i duszno... - jęknęła Val.
- Oj rozumiem  cię... - przytaknęła jej Megan.
- Dziewczyny, odstawcie koniska do stajni, niech trochę odpoczną, a ja zapraszam do domu na lody i szklankę zimnej lemoniady. Chris, pokażesz co i jak?
- Jasne – zgodził się, będąc bardzo szczęśliwy z towarzystwa trzech amazonek.
Razem z Meg przygotowałyśmy deser, a chwilę później w domu pojawili się nasi goście. 
- Słyszałam, że się przenosicie? - zagadnęła Agness.
- No tak... Dużo z tym roboty, ale jesteśmy dobrej nadziei. Musicie nas odwiedzić w Oklahomie, kiedy się już urządzimy.
- No pewnie, bardzo chętnie.
- Chodźmy do salonu.
Megan udała się do stajni, żeby pomóc chłopakom w przygotowaniu obiadu dla koni, a ja i dziewczyny z Estrelli siedziałyśmy na wygodnych kanapach zawzięcie plotkując. W końcu temat zszedł na kilka koni, które nie tak dawno wygrały tu na licytacji. Agenss pokazała mi zdjęcia z pierwszych treningów i z pastwiska. 
- Jeju, widać, że czują się tam świetnie. Cieszę się, że do was trafiły.
- Trochę zaczynają na mnie krzyczeć, że tyle nowych koni sprowadzam... - Agness wymieniła rozbawione spojrzenie z Liv.
- Oj taaam, chyba każda z nas to przechodzi. Jak się widzi ładnego rumaka, to zwyczajnie nie da się przejść obojętnie...
- No dokładnie! 
Ody zjedzone, lemoniada wypita, ale na dworze wciąż utrzymywał się „piekarnik”... Zdecydowałyśmy się obejrzeć film, a potem powłóczyć się po stajniach. U klaczy było cicho, ponieważ stajenni wyprowadzili je już na pastwiska po południowej przerwie. Za to kiedy tylko przekroczyłyśmy próg stajni ogierów rozległo się głośne rżenie i poparskiwanie. Każdy z nich wystawił łepetynę na korytarz i z zaciekawieniem mierzył nas wzrokiem. 
- Elessar, skarbie, i tak nic nie zobaczysz – zaśmiała się Val, kiedy podeszłyśmy do boksu kucyka, który był w stanie wystawić przez otwór w kracie jedynie kawałek pyszczka.
- Ale próbować można... - Agnes pogłaskała go, a później przeszła do swojego Barbóra.
Liv stała przy swoim koniu i obserwowała z lekkim uśmiechem. 
- Wiecie co, może zaczniemy je pomału siodłać i wyjedziemy sobie do lasu, tam jest trochę chłodniej, jak sądzę... hm?
- Ok, jestem za – zgodziła się Valentina, a pozostałe dziewczyny skinęły głowami.
Zostawiły sprzęt w aucie, więc przyniesienie go zajęło im kilka minut. Ja w tym czasie dałam znać Friday, że zaraz wyjeżdżamy i cierpliwie dobrałam sprzęt dla Cajuna. 
Wszystkie cztery konie były grzeczne podczas przygotowań, dlatego poszło nam bardzo szybko. Już po kilku minutach wyprowadziłyśmy je przed stajnie i wsiadłyśmy po podciągnięciu popręgów. Ogiery z Estrelli zachowywały się nad podziw dobrze w stosunku do Cajuna, więc nie przewidywałyśmy żadnych sprzeczek.
- Możemy jechać? - zapytałam.
- Tak, jedziemy!
Ruszyłyśmy żwawym stępem w kierunku pastwisk. Żwawym, bo rumaki były zbyt podekscytowane, by dać się nam trochę zwolnić. Prowadziłam, bo jako jedyna znałam drogi, za mną dreptał Elessar, dalej Easy Flight i równo z nim Babrór. Wesołą gromadką wyjechaliśmy na ścieżkę, która prowadziła prosto do lasu. Po obu jej stronach rozciągały się pastwiska, a zaciekawione konie podbiegały do ogrodzenia by się przywitać. 
Niestety większość z nich to klacze, toteż nasze dzielne, piękne ogiery poczuły się w obowiązku by zaprezentować cały męski koński ród od jak najlepszej strony. Oznaczało to zapierające dech w piersi popisy, zarzucanie grzywą, piaffy i pasaże... Nie miałam pojęcia, że w naszych konikach siedzi taki ujeżdżeniowy potencjał. 
- Uciekajmy stąd bo już nie wytrzymam z nim – jęknęła rozdrażniona Agness.
- To kłus!
Raźno zakłusowałyśmy, co w przypadku Elessara oznaczało zagalopowanie. Chłopak nie chciał się ograniczać, rozumiem. Koniska nadal były bardzo podekscytowanie i zapanowanie nad nimi nie było łatwe, ale szybciej dojechałyśmy do końca pastwiska i zniknęłyśmy między drzewami. 
Ścieżka była wąska, więc ustawiłyśmy się w ładnym rządku, robiąc duże odstępy. Nadal kłusowałyśmy, ale już powoli, a konie uspokoiły się i weszły na kontakt. 
Co chwilę musiałyśmy się schylać, bo gałęzie smyrały nas po twarzy. Raz oberwałam tak mocno, że byłam pewna wielkiej czerwonej szramy na twarzy. 
- Au! - Usłyszałyśmy Liv i odwróciłyśmy się w jej stronę. - Przepraszam, tylko...
- Nie przejmuj się, wszystkie cię rozumiemy – pocieszyła ją Val, uśmiechając się pod nosem.
Elessar był niższy, więc Valentine spokojnie przejeżdżała pod większością gałęzi bez szwanku. 
- No co! - oburzyła się, widząc nasze spojrzenia. - Też mogłyśmy wziąć kucyki. - Wytknęła język i na tym się skończyło.
Na szczęście ta część lasu szybko się skończyła i wjechałyśmy na teren gdzie stały tylko wysokie drzewa rozstawione dość rzadko. Miałyśmy przed sobą szeroką alejkę, więc mogłyśmy trochę zmienić nasz szyk i zrównałyśmy się ze sobą. 
- Ledwo wyjechałyśmy, a już umieram... Jest za gorąco... - powiedziałam.
- Hej, a nie ma po drodze jakiejś płytkiej rzeczki czy czegoś? - zapytała Agness, a ja zdałam sobie sprawę, że to świetny pomysł.
- Jest takie jedno jeziorko dość niedaleko. Często pławimy tam konie – odparłam z uśmiechem. - Pytanie tylko czy nie macie nic przeciwko zmoczeniu się od stóp do głów.
- Jest ze czterdzieści stopni. Nie mam absolutnie nic przeciwko! - z entuzjazmem odpowiedziała Val, a dziewczyny potwierdziły to ze śmiechem. A więc mamy cel podróży.
Kłusowałyśmy dobre piętnaście minut i postanowiłyśmy zrobić przerwę. Zwolniłyśmy do stępa, co koniska przyjęły ze spokojem. Ten upał był dla nich jeszcze bardziej męczący. Spacerowałyśmy sobie po szerokiej ścieżce w parach, plotkując o innych stajniach... Kiedy już wyczerpałyśmy wszystkie tematy postanowiłyśmy ponownie zakłusować. Krótko po tym trafiła się świetna droga na galop, a więc pozwoliłyśmy rumakom zaszaleć. 
Wszystkie cztery przeszły do wyższego chodu od lekkiej łydki i cieszyły się jak źrebaki. Machały głowami, a niektórym zdarzyło się i bryknąć. 
Po mniej więcej 600 metrach zwolniłyśmy, bo przez drzewa zaczęła prześwitywać woda z jeziora, a żeby się tam dostać, trzeba było przejechać przez wąską, trochę zarośniętą ścieżkę. Stępując zbliżałyśmy się do celu. 
W końcu dojechałyśmy na miejsce. Brzeg był w większości porośnięty trawą, woda wyglądała na bardzo czystą, a niedaleko pływały kaczki. Koniska nie miały nic przeciwko, kiedy zbliżyłyśmy się tam, aby schłodzić im kopyta. Elessar zaczął chlapać wszystkich dookoła, a Cajun podłapał jego pomysł i się przyłączył. Nie weszłyśmy do wody głębiej niż do pęcin, a już byliśmy mokrzy jak po kąpieli. 
Easy Flight i Liv jako pierwsza para postanowiła zapuścić się nieco dalej.  Zaraz za nimi poszłam ja z Cajunem, a później Agness z Barbórem i Val z Elessarem. Miałam zupełnie przemoczone sztyblety, ale zimna woda była cudowna w tym upale i nie chciałyśmy stamtąd wychodzić. 
Kaczki szybko uciekły, kiedy Easy chciał je złapać., wyprowadzając amazonkę na głębiny. Sam się tym nie przejął, ale ona wyglądała na trochę niepewną. Jednak szybko udało się jej wrócić tam, gdzie koń miał pod kopytami grunt. Barbór dorwał się do gałęzi, które praktycznie leżały na wodzie, z powodu przechylenia drzewa. 
- Mój koń jest chyba niedożywiony – westchnęła Agness, próbując odwieść go od tego pomysłu.
- Oj tam, oj tam... Nie zabrałaś prowiantu na drogę, a teraz narzekasz – odparła Val, która chwilę wcześniej zeszła z kuca i czyściła mu pysk, bo zdążył się o coś porządnie ubrudzić.
- Przepraszam, następnym razem zabiorę ze sobą lodówkę...
- A propos lodówki... jestem głodna jak diabli – mruknęłam. - Siedzimy tu już pół godziny.
- Ale ja nie chcę iść... Jak wyjdę to wyschnę i znowu będzie gorąco... - Valentina popatrzyła na nas błagalnie, ale Agnes pokręciła głową.
- Chyba faktycznie powinnyśmy się zbierać.
- No to postanowione.
Sprowadziłyśmy koniska na brzeg i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Postanowiłam, że lepiej będzie jechać przez łąkę, żeby jeszcze trochę pogalopować. Miałyśmy więcej energii i zapału po zimnej kąpieli. Z lasu wyjechałyśmy po kilku minutach. Wtedy zakłsuowałyśmy, na drodze przecinającej dwa pola, na których posadzono pszenicę. 
Kapało z nas, ale to nic. Było miło i trochę chłodniej. Niestety szybko zaczęłyśmy schnąć, nastawiając się na słońce. W końcu dotarłyśmy do wielkiej, nieogrodzonej łąki. To była ziemia niczyja więc mogłyśmy spokojnie po niej poszaleć. 
- No to wio! - zawołałam, jednocześnie ruszając galopem. Konie były wtedy mniej więcej w jednej linii, dlatego kiedy zmobilizowałyśmy je do szybszego biegu zaczęły ze sobą rywalizować. Wymieniłyśmy spojrzenia i było jasne, że to wyścig. Elessar, chociaż trzymał się dzielnie, zaczął zostawać w tyle. Barbór i Cajun zrównali się ze sobą, a wtedy Easy zdeklasował wszystkich i wystrzelił przed siebie z taką prędkością, że mogłyśmy tylko oglądać jego falujący ogon.
Jakoś dobrnęłyśmy do końca łąki i zwolniłyśmy do kłusa. 
- No, gratulacje – powiedziała Agnes, kiedy spotkałyśmy się z Liv.
Dziewczyna się uśmiechnęła i już po chwili ustawiłyśmy się w przyzwoitym zastępie. Droga do stajni była już prosta, choć dość długa. Koniska złapały fajne, równe tempo, były zrelaksowane i oznajmiały nam to głośnym parskaniem. Mniej więcej kilometr przed bramą wjazdową przeszłyśmy do stępa. 
Ogiery na luźnych wodzach grzecznie zaparkowały przed stajnią, a my zeszłyśmy i zdjęłyśmy sprzęt. Wszystko było wilgotne, nie licząc czapraków, z których pewnie mogłybyśmy wyrznąć litr wody. Konie poszły na padok, by odpocząć, a my usiadłyśmy, a raczej rzuciłyśmy się, na trawę. To było męczące i żadna z nas nie miała siły by ruszyć nogą czy ręką. 
- Aż tak źle? - Usłyszałyśmy Chrisa, który stanął obok z zaciekawioną miną.
- Nie chciałoby ci się iść do lodówki i przynieść coli... Prooooszę? - zapytałam.
- Hahaha, nie.
- Hej, no weź, prosimy... - Valentine zatrzepotała rzęsami, a chłopak ostatecznie skapitulował i się zgodził.
Dwie godziny później dziewczyny zwinęły się do domu, a ja musiałam zająć się przygotowywaniem kolacji dla kilku moich ulubieńców. 

14 sierpnia 2015

Co u nas słychać...

Jak już pewnie zauważyliście w aktualnościach - Rusce zachciało się przeprowadzki. A to znaczy, że przeprowadzka jest pewna i nie ma odwołania. Także od jakiegoś tygodnia cierpliwie przenosimy nasze rumaki, a że nasze stadko liczy sobie... szczerze mówiąc już boję się liczyć... to trochę to trwa. Przenosimy się do Oklahomy, a nasz nowy raj na Ziemi nosi nazwę Echo Valley Farm.

To żebyście nie myśleli, że zginęliśmy czy coś ;)

Na razie nie zgłaszamy się na żadne zawody, nie obrażajcie się czy coś. Po prostu jest mnóstwo roboty, a za wszystkie informacje bardzo, bardzo, bardzo dziękujemy :)

18 lipca 2015

LOTERIA I LICYTACJA

*nie mam dostępu do mojego komputera, więc nagrody wstawię w poniedziałek. Albo jeszcze uda się w niedzielę wieczorem, zobaczymy.

18 grudnia 2014 roku pierwszy koń w Dragon Hill wszedł do swojego nowego boksu i zdał sobie sprawę, że poidło nie działa do końca jak należy. Mamy dziś swoją 8-mio miesięcznicę i z tej okazji postanowiłam zorganizować loterię oraz licytację potomków ;D
No dobra, tak naprawdę to sprzątałam w folderach i znalazłam masę koni i tak dalej... Ale za miesiąc jest moja rocznica - 4 lata w vircie, więc to już tak na zaś.

LOTERIA

  • Mamy 12 numerków.
  • Każda osoba może sobie kupić dwa. 
  • Co pod danym numerkiem się kryje, dowiecie się kiedy wszystkie zostaną już wykupione. Będzie większe napięcie... ;D
  • Jeden numerek kosztuje 200 h.
  • Jeżeli nie spodoba wam się to, co dostaniecie, można się zamieniać, podarować komuś innemu, sprzedać, można zostawić u nas - wszystko dozwolone.
  • Nagrody są ustalone, ale myślę, że po prostu zapiszę je sobie na karteczkach i będę sobie losować co znajdzie się pod którym numerkiem. 
  1. Sueno Stud
  2. Oak Island
  3. WSK Estrella
  4. Dresagio Stud
  5. Sueno Stud
  6. Dresagio Stud
  7. Summer Berry
  8. Oak Island
  9. WHK Anarkia
  10. WSK Estrella
  11. WHK Anarkia
  12. Summer Berry
Formularz:
Ksywka i nazwa stajni:
Kontakt:
Wybrane numerki:
LICYTACJA

  • Mamy sobie na sprzedaż potomków po naszych dzielnych, choć niezbyt zapracowanych rumakach. 
  • Każda stajnia może się starać nawet o wszystkie konie.
  • Można wybierać imię, a w większości przypadkach także rasę (czyt. Ruska nie wiedziała jakiej rasy jest dany koń i idzie na łatwiznę).
  • Żeby nie było bałaganu skorzystałam ze sposobu, który widywałam na innych licytacjach - każdy rumak jest w oddzielnym poście.
  • Licytujecie w poście wybranego konia i tylko tam.
  • Koniska mają jakieś tam"imiona robocze", ale zdjęcie nie są podpisane także spokojnie. To znaczy jest tylko logo stajni... tam gdzie o nim nie zapomniałam. 
  • Błagam, niech ktoś weźmie udział ;D
  • Ceny są podane w postach koni. Zależą głównie od rasy i predyspozycji.  
  • Konie, które nie znajdą nowego domu, zostaną u nas.
  • Serio, prooooszę, bądźcie aktywni. O! Dla najbardziej aktywnej osoby przewidziana nagroda! :D
  • Jeśli uda się wam wylicytować jakiegoś nowego pupilka wstawcie go w ciągu 3 tygodni. Jeśli z jakiegoś powodu nie dacie rady - dajcie znać, albo wezmę rumaka do siebie. 
  • Zakończenie licytacji godzina 21:00 25 lipca 2015r. 


Formularz "wchodzę":
Ksywka i nazwa stajni:
Kontakt:
Cena:


Formularz "przebijam": *można bez tego "formularz..." itd.
Ksywka:
Cena:


  1. Emanuel - zostaje w DH
  2. Oressa - zostaje w DH
  3. Halszka - zostaje w DH
  4. Iva - kupiona przez WSK Estrella
  5. Santiago - zostaje w DH
  6. Rościsław - kupiony przez Summer Berry
  7. Nadzieja - kupiona przez Dresagio Stud
  8. Mścigniew - zostaje w DH
  9. Moonlight - kupiony przez WSK Estrella
  10. Bad Example - kupiony przez WSK Estrella
  11. Trickshot - zostaje w DH
  12. Sin for a Sin - kupiony przez WSK Estrella
Licząc od północy macie 3 tygodnie na wstawienie konia i podanie mi linku do boksu :) Co do rodziców: przynajmniej jeden z nich musi być z Dragon Hill.
Najbardziej aktywną stajnią była WSK Estrella. Obiecałam nagrodę, ale nie wiem co właścicielki chciałyby dostać najbardziej więc macie do wyboru: 
- dowolnego konia z licytacji, który nie znalazł domu,
- dowolną ilość porcji embriotransferów od wybranych klaczy (możecie nawet zaszaleć i wziąć od każdej po, na przykład, dwie porcje)
- to samo co wyżej, ale chodzi o porcje nasienia od naszych ogierów
- 5 000 h
- teren w Dragon Hill z Ruską. Możecie wziąć 3 pary koń+jeździec ;)

Także wybierajcie i dajcie znać ;D

Wyniki loterii w poniedziałek.

IVA

Tak była podpisana w folderze, niech jej będzie ;)
Bardzo podoba mi się jej maść.

Cena początkowa: 4 000 h

SANTIAGO

Kiedyś go znalazłam, zapisałam i o nim zapomniałam. Miałam go tu w sumie nie wystawiać, bo zdjęcia z powożenia są kiepskie, ale w ruchu prezentuje się tak pięknie, że postanowiłam zaryzykować ;D

Cena początkowa: 3 000 h

NADZIEJA

Jestem wielką fanką tego pyszczka :)

Cena początkowa: 4 000 h

ROŚCISŁAW

Chyba mój ulubiony koń z licytacji ;D
Strasznie się cieszyłam, gdy go znalazłam i już miałam dodawać, ale to, potem tamto, siamto i w końcu nie wyszło. Dam mu szansę tutaj. 

Cena początkowa: 5 000 h

EMANUEL

Znalazłam go tuż przed zamknięciem listy koni, długo się wahałam, bo on taki nie zajeżdżony, no ale ostatecznie stwierdziłam, że jego urok osobisty skłoni kogoś do zakupu ;)

Cena początkowa: 2 000 h

MOONLIGHT

Matko, jak ja się cieszyłam kiedy go znalazłam... taki piękny! Ale to było 1,5 roku temu i skoro do tej pory się nie ogarnęłam i go nie dodałam, to chyba nigdy tego nie zrobię, a szkoda go. 

Cena początkowa: 4 000 h 

HALSZKA

Jeden z rumaków znaleziony podczas porządków w folderach. Strasznie urocza :)
Lub uroczy... jak chcecie.

Cena początkowa: 4 000 h

TRICKSHOT

Już go praaawie dodałam, nawet podpisałam jedno zdjęcie! I nawet zgłosiłam go raz na zawody (nie zajął żadnego miejsca)! Ale nie wyszło... Daje szansę innym. 

Cena początkowa: 5 000h

BAD EXAMPLE

Znaleziony całkiem niedawno, na 99% koń luzytański, śliczny. Niestety tylko kilka zdjęć ma takich naprawdę dobrych, ale no spójrzcie na niego. On pragnie znaleźć dom! Piękny dom z sąsiadami i widokiem na łąki, i śniadaniem do łóżka, i w ogóle... 

Cena początkowa: 3 000 h

SIN FOR A SIN

Kolejny fajny rumak, mam nadzieję, że w tym poście pojawi się jakich ruch ;D
Też go chciałam dodać, ale no niestety, nie wyszło, a potem znalazłam innego i jeszcze jednego. Musiałam z któregoś zrezygnować. Padło na kasztanka. 

Cena początkowa: 5 000 h


MŚCIGNIEW

Miałam go w linach w zakładce "konie do dodania" (było ich tam koło 150!;D)i postanowiłam go tu wystawić. Ładny fryziu nie jest zły. 

Cena początkowa: 3 000 h 

ORESSA

To miał być koń z oferty, ale jednak się zamawiająca rozmyśliła. Oressa czekała sobie u mnie na imgurze, potem zastanawiałam się czy nie wstawić jej do adopcji na Zielonych Pastwiskach, ale pomyślałam, że skoro niebawem licytacja to sobie ją wystawię. 

Cena początkowa: 5 000 h

16 lipca 2015

WAR ADMIRAL


   
   
Imię: War Admiral
Imię w stajni: Admiral, Mir
Płeć: ogier
Data ur.: 13 marca 2010
Rasa: koń hanowerski
Wzrost: 170 cm
Matka: Capriola
Ojciec:  *Krakatau
Hodowla: Summer Berry
Predyspozycje: ujeżdżenie N-CC, pokazy/wystawy
Historia: Mir został wystawiony na sprzedaż potomków 15 lipca 2015 r. i wtedy też kupiła go Friday za pośrednictwem Ruski. Piękny, charakterny ogier od razu wpadł jej w oko  i zachwycił ją jako jedyny z przedstawionych tam młodych wierzchowców. Obowiązywała zasada "kto pierwszy ten lepszy", a więc dziewczyny denerwowały się zy zdążą, ale na szczęście udał o się i wieczorem wyruszył w podróż do nowego domu. Następnego dnia przyczepa stała już na podjeździe w Dragon Hill. Jego imię kojarzy się głównie z koniem wyścigowym, nazwanym dokładnie tak samo. Jest znane z filmu "Niepokonany Seabiscuit".
Charakter: W stosunku do ludzi Mir zawsze zachowywał się jak należy (zwykle), ale jeśli ma do czynienie z innymi końmi - odbija mu. Zaczyna się popisywać, pokazywać swoją wspaniałość i talent oraz doskonały ruch. Ciężko wtedy nam nim zapanować, ale zwykle udaje się go przekupić. Uwielbia smakołyki i zrobi za nie wszystko. W stajni jest dość głośny i nie wie, że walenie z całej siły kopytami we wszystkie ściany boksu nie jest najlepszym sposobem na okazywanie miłości opiekunom. W porze karmienia prawie nie do zniesienia. Wystarczy, że zobaczy wózek z paszą pchany przez stajennego i włącza mu się jakiś rodzaj psychozy. Rży jak szalony i tak dalej... Ale kiedy dostanie swój ukochany posiłek - od razu zamyka się i udaje aniołka. 
Zachowanie pod siodłem: Nie jest może najłatwiejszym koniem, ale też zdecydowanie nie najtrudniejszym. Fri radzi sobie z nim naprawdę dobrze i razem tworzą dość zgrany zespół. Mir lubi dominować, ale wystarczy być czujnym i stanowczym, a da radę się go poskromić. Raczej lubi pracę z człowiekiem, tym bardziej gdy uczy się nowych elementów. Jest ambitny, lubi poznawać nowe rzeczy i stawiać przed sobą wyzwania. Co prawda kiedy długo nie wychodzi mu jakiś element zaczyna się denerwować i robi się z niego prawdziwa zadziora. Potrafi się obrazić, zatrzymać i stać w miejscu niczym kilkutonowy głaz. Nie idzie go wtedy ruszyć. Podczas zawodów jest w swoim żywiole, bo wszystkie oczy są zwykle zwrócone na niego. Stara się 10 razy bardziej i praktycznie sam się prowadzi, bo wie, że zrobiło się poważnie i trzeba się zaprezentować jak najlepiej. a rozprężalni jest natomiast gorzej niż podczas treningów, bo wokół masa koni, a to przecież on musi być najlepszy. Co robi? Chyba próbuje pozbyć się konkurencji bo gryzie zadki swoich kolegów, czasem nadstawia się zadem i kopie...
Zachowanie w obejściu: Właściwie jest grzeczny i chyba nawet lubi być czyszczony. Czasami się wierci, ale tylko gdy ma zły dzień i wszystko go wkurza. Kopyta podaje zupełnie bez problemu, także podczas wizyt kowala. Chociaż samego kowala nie lubi i zdarzyło mu się go dziabnąć. Hah, potrafi wyczuć go na odległość kilkuset metrów. Spojrzy na człowieka i już wie czy kowal czy nie kowal. Uwielbia kąpiele na myjce, ale także te w jeziorku.
Właściciel: Frida Tasarov, Dragon Hill
Poprzedni właściciel: -
Czy koń nadaje się do hodowli: tak
Wynik bonitacji: 93 pkt
Cena porcji nasienia: 1500 h 

Czy koń jest podkuty: tak (x4)
Szczepienia: wykonano
Chip: posiada
Kontuzje: -
Werkowanie: regularne
Tarnikowanie zębów: regularne




15 lipca 2015

**ARDIENTE


    
   
Imię: **Ardiente
Imię w stajni: Ardi, Arti, Diente, Ent
Płeć: ogier
Data ur.: 20 sieprpnia 2005
Rasa: tinker
Wzrost: 165 cm
Matka: *Irish Rose | WSK Kwitnący Lotos |
Ojciec: *No Latcho Rose | WSK Kwitnący Lotos |
Hodowla: SK Naranja
Predyspozycje: powożenie jednokonne, wystawy/pokazy
Genetyka: Ardiente wywodzi się z jednej z niewielu hodowli Tinkerów Whk Kwitnący Lotos. Mimo że hodowla ma już dawno za sobą lata świetności w dalszym ciągu utrzymują skrupulatnie czystość tej rasy. Co więcej możemy ram znaleźć oboje rodziców siwego tinkera. Mamy więc stuprocentową pewność że krew ogiera jest nieskazitelna. Jego ojciec to wspaniały, dostojny *No Latcho. Odnosił a właściwie odnosi on w dalszym ciągu sukcesy w dziedzinie hodowli i wystaw. Zanany jest też z nieco agresywnego zachowania. Dzięki niemu Ardiente posiada nieugięty temperament i cudowny wygląd. Matką jego zaś jest *Irish Rose która zdobyła już spore doświadczenie w wychowaniu maluchów. Po Irish Rose siwek odziedziczył płynny ruch i tak kształtną głowę, uszy. Jednak efekt końcowy Ardiente zawdzięcza obojgu rodzicom. Jego zróżnicowany charakter i poprawna budowa jest sprawką połączenia cech tych wspaniałych koni. Można mu pozazdrościć rodziców. Tajemnicą została jego maść. Oboje jego rodziców prezentuje się w barwach srokatych. Często więc zastanawiamy się jak mógł zostać tak czystym siwkiem.
Eksterier: Adriente to Tinker z krwi i kości. Urodzony w jednej z lepszych hodowli Tinkerów posada same chwalebne cechy urody jak i charakteru. Jego kształtna, profilowana głowa. Uszy prawidłowo rozstawione, doskonałe kształtem. Oczy właściwie podobnie do uszu są idealnie ułożone i kształtne. Szyja masywna, stosunkowo krótka co jest zresztą charakterystyczne dla tej rasy, udekorowana jest długą, jasną grzywą ( Grzechem byłoby ją skrócić) przyjemną dla dotyku. Klatka piersiowa mocno umięśniona, szeroka, proporcjonalna do reszty ciała. Kłoda silna z prawidłowo ułożonym kręgosłupem. Zad podobnie do klatki piersiowej okryty mięśniami, zaokrąglony, idealnie ukształtowany. Nogi prawidłowo rozłożone, zakończone bujną szczotką pęcinową i zdrowymi kopytami. Całe ciało pokryte puchową sierścią.
Geneza imienia: Ardiente w języku hiszpańskim oznacza ognisty. Z pewnością nawiązuje to do jego gorącego temperamentu. Ukazuje ulotność chwili i niebezpieczeństwo jednocześnie bo przecież nad ogniem trudno w jakikolwiek sposób zapanować jest on jednak piękny, subtelny i w pewnym stopniu tajemniczy. Nie każdy przepada za ogniem ale każdego ciągnie do ciepłą jakim emanuje. Niektórzy się boją ale w końcu kto boi się sparzyć nigdy się nie ogrzeje…
Zachowanie: Ten siwy ogier to zdumiewająca mieszanka charakterów. Należy on do grupy koni które znają swoją wartość w stadzie jak i przy człowieku. Za żadną cenę nie dadzą sobą pomiatać. Na co dzień raczej emanuje z niego opanowanie. Widać że czuje się wyżej ustawiony od innych koni. Stroni od zbyt dużego tłoku. Potrafi jednak mimowolnie zaiskrzyć. Przeganiać resztę stada od wody, skubnąć groźnie czy podnieść kopyta. Lubi dowodzić. Mimo wszystko wyjątek stanowi arabska klacz do westernu Carrera z którą przyjechał od hodowcy. Nigdy nie jesteśmy w stanie określić w jakim humorze go zastaniemy. Spokojny i współpracujący czy raczej gniewny i niezależny? Drzemie w nim mądrość konia profesora i energiczność młodziaka. Często prowokuje inne konie do sporów. Z chęcią przeskakuje ogrodzenia bądź po prostu je taranuje. Człowieka zaakceptował z pewnym bólem. Pozwala do siebie podejść, czy chodzby założyć sobie siodło ale najpierw sprawdza kto przychodzi i czy mu się on podoba. Jeśli tak – wszystko przebiega w miarę sprawnie. Jeśli nie – ludzie wychodzą z jego boksu z wielkimi siniakami. Dalej pozostał on ogierem bo grzechem byłoby zmarnować takie geny. Dlatego dużą rolę w jego zachowaniu stanowią hormony. Chodź dał się okiełznać człowiekowi dalej widzimy w nim niespotykaną naturalność, płynność ruchów czy przenikliwy błysk w oku. Siwek nie ma raczej problemów związanych z płochliwością. Zanim cokolwiek go pobudzi do ucieczki musi być powodem poważnym. Nie jest on idealny na początkujących. Ba! Oddanie go w ręce małych dzieci czy jeźdźców z krótkim stażem było by mocno nieodpowiednie.
Podczas treningów: Jego zachowanie zależy od wielu czynników. Miejsca, czasu, pogody, ludzi i wielu innych. Tak jak już wspomniałam jest bardzo humorzasty jednak zazwyczaj przynajmniej przy osobach „swoich” zachowuje się przyjemnie. Treningi z nim to generalna przyjemność ze względu na płynność ruchów. Typowe treningi urządzamy mu rzadko. Zazwyczaj organizujemy na nim wypady w długie tereny czy zapinamy do bryczki. Nie lubi spędzać dużo czasu na hali. Mimo tego gdy już przyzwyczai się do myśli że teraz czas rozruszać mięśnie potrafi grzecznie współpracować. Skupia się na pracy i uważnie spogląda na pracę swoich nóg. Lubi słuchać wszelkich pochwał na swój temat wtedy staje się bardziej żywy, przyjemny i energiczny. To dla niego to po prostu motywacja do działania. Zdecydowanie jednak stawiamy na przyjazne tereny bryczką!
W terenie: Tak jak większość naszych koni kocha długie, często męczące wypady do lasu czy nad pobliską wodę. Wszelkie możliwości dozwolone byle by ogierek nie szedł ostatni bądź tuż za klaczą. Ulubionym zajęciem jest oczywiście szaleńczy galop przed siebie. Kiedy już poczuje wolność potrafi galopować bez końca, wyprzedzać konie przed nim i okazywać radość w formie baranków. Jest on zdecydowanie koniem z którym można ruszyć w nieznane. Doskonale rozpoznaje teren i zapamiętuje drogę więc powrót do domu mimo dezorientacji jeźdźca jest bezproblemowy. Jedyne czego zdecydowanie nie zalecamy to wypady w półgodzinne czy krótsze przejażdżki. Ogier wtedy wyciąga z powrotem do lasu, rwie się mocno przed siebie bądź zaczyna niespodziewanie cofać. Toleruje konie idące za nim jak i te przed nim. Nie ma problemów z przechodzeniem przez wodę czy nawet skoczenia niewysokich przeszkód. Uspokaja nas zdecydowanie fakt że należy do odważnych, często nawet nie wie kiedy należy uciekać a jest to potrzebne. Nie przepada za długimi postojami czy wielkimi bagażami.
Podczas pielęgnacji: Nie lubi tych wszystkich zabiegów. Przecież wszyscy wiemy że jest piękny i bez tego! Podczas czyszczenia musi stać uwiązany. Niestety większość osób zapomina o tym środku bezpieczeństwa. Dlatego nie raz widzimy jak kogoś podszczypnie i czy zacznie nerwowo dreptać dookoła boksu. Macha kopytami przy czyszczeniu. Generalnie straszny z niego urwis którego na szczęście można przekupić jakimś słodyczem. Ubóstwia landrynki a szczególnie te miętowe. Nie daje sobie zaplatać grzywy czy ogona. Jeśli komuś się to uda można powiedzieć śmiało że to wielkie osiągnięcie. Nie kończące zabawy uwiązem skończyły się tym że siwek bez problemu rozwiązuje nawet najtrudniejsze węzły. Ku wielkiemu zdziwieniu kocha mycie. Może dlatego że dzięki wodzie wszystko ładnie się przykleja po tarzaniu. Szamponów nie lubi. Wszyscy wiedzą że nie wolno stać za blisko Ardientego bo ten odwdzięcza się wytrzepaniem w skutek którego na nikim nie pozostawia suchej nitki.
Powożenie: Dyscyplina ta nie sprawia mu większych problemów, przecież to właśnie w tej dziedzinie odnalazł się znakomicie dlatego ciągnięcie żadnego ustrojstwa go nie przerasta. Dzięki takim a nie innym genom nadaje się do tego idealnie! Sprawia wrażenie bardzo wytrzymałego i silnego i tak właśnie jest! Jest w miarę stabilny dzięki czemu nawet jego wygłupy nie sprawiają większego problemu. Cały czas jest jednak w treningu na posłuszeństwo bo nie raz do tej pory zdarzyło mu się nie wykonać polecenia. Ni rozpraszają go żadne czynniki zewnętrzne a przez to skupia się wyłącznie na pracy własnego ciała. Zdecydowanie woli wyjazdy w teren niż prace na terenie ośrodka w końcu świat jest jeszcze nie całkiem odkryty!
Wystawy: Ogier ma pewne problemy z ustaniem w miejscu dlatego ciągle staramy się udoskonalać go przez pracę w ręku czy typowe treningi wystawowe. Nie przepada za tą dyscypliną ale szkoda by było zmarnować taką urodę! Jego naturalne piękno zachwyca wszystkich oglądających i często słyszy się niekończącą falę komplementów i pytań na temat jego potomstwa. Nie można zostawić go w zbyt dużym tłoku bo zaczyna szaleć dlatego staramy się go jednak ukierunkowywać na powożenie.
Hodowla: Chyba nie można mu zaprzeczyć prawidłowej budowy, miękkości ruchów, szlachetnych rysów i pięknego umaszczenia! Zabranie mu możliwości rozmnażania było by po prostu szkodą dla całego świata. Ponieważ przedstawicieli jego rasy zrobiło się przerażająco mało. Nikt nie jest zaskoczony sporą liczbą zainteresowanych jego potomstwem czy kryciem. Sama czynność nie sprawia mu jakiejś wielkiej radości traktuje to raczej jako przymusową czynność. Do młodzików nie ma cierpliwości więc unika się bezpośrednich kontaktów z owymi.
Praca w ręku: Czym byłby dobry trening bez pracy z ziemi? Wszystkie nie doskonałości niemożliwe do skorygowania w pracy na koniu staramy się poprawić tu na ziemi. Ogier w pełni współpracuje z człowiekiem. Słucha uważnie poleceń i stara się udoskonalać swoje umiejętności. Widać że to koń który nie przepada za lenistwem. Po prostu chce sobie pobiegać i stać się lepszy o chyba nikt nie lubi zbierać samych słabych osiągnięć.
Historia: Tinker pojawił się na świecie w WHK Kwitnący lotos. Zorka posiada tam nie małe stado tinkerów z którego zrodził się Ardiente. Poród przebiegał pomyślnie, Irish Rose dzielnie zniosła wszelkie trudy, nie potrzebna była nawet najmniejsza pomoc weterynarza mimo że źrebak był wyjątkowo dużego kalibru. Ogierek od pierwszych chwil zaprezentował siłę. Tylko przez moment leżał bezbronny od czasu do czasu łypiąc z niecierpliwością aż matka skończy zabiegi pielęgnacyjne. Kiedy był już na tyle czysty by zaprezentować błyszczącą sierść zerwał się na równe kopyta i energicznie począł przemierzać boks. Weterynarz nie posiadał wątpliwości że mały wyrośnie na silne zwierze. W stadzie dokazywał innym, potrafił bezmyślnie skubać większe i masywniejsze konie. Nawet Irish Rose nie potrafiła upilnować chuligana. Często zdarzało mu się coś zepsuć np. ogrodzenie a wtedy przyłapany na gorącym uczynku… Dumnie unosił pysk. Nigdy nie posiadał większych problemów z zaklimatyzowaniem się w stadzie. Gdy tylko ukończył sześć miesięcy wykupiła go Ell. Resztę dzieciństwa spędził on więc w Naranji Ranch u boku wielu utalentowanych rumaków. Zapewne właśnie tam zostawił cząstke tego chuligaństwa a wymienił te cechę na honor i piękną prezencje. Tamtejsze konie przypiłowały jego charakterek. Szczególną uwagę poświęciła mu Lajka która w tym czasie szalała za końmi do powożenia. Takim go też widziała, ślicznym powożeniowcem. Udało jej się. Młody koń robił zniewalające postępy w tej dziedzinie. Zaspokajał też widzów niespotykanym wyglądem więc postanowiono wypróbować go również na polu pokazów. Kończąc lat pięć wraz z trzynastką innych koni został wystawiony na sprzedaż. Przebywająca akurat w Norwegii Venus zachwyciła się ogierem. Było kilku chętnych na tak urodziwego konia jednak to właśnie jej udało się go zdobyć. Między innymi to podczas podróży do Francji ogier zaprzyjaźnił się z niejaką Carrerą. Teraz trudno spotkać je osobno. Po krótkim czasie pobytu w sk Soleil wraz z czwórką innych koni zadomowił się w pencjonacie sk Naranja pod opieką Venus. Po niedługim czasie zamieszkiwania pensjonatu w Norwegi Venus ponownie postanowiła się przenieść. Tym razem do Hiszpanii gdzie założyła stajnie wraz z niejaką Isabelle. Życie tam stało się dużo dogodniejsze i pełne barw. Ogier z całą pewnością rozwinie się tu w jeszcze szybszym tempie.
Właściciel: Dragon Hill
Poprzedni właściciel: Dresagio Stud
Czy koń nadaje się do hodowli: tak
Wynik bonitacji: 96 pkt
Cena porcji nasienia: 1800 h 

Czy koń jest podkuty: tak (x4)
Szczepienia: wykonano
Chip: posiada
Kontuzje: -
Werkowanie: regularne
Tarnikowanie zębów: regularne

- sukcesy sportowe | 8 |:
  1. I miejsce w powożeniu jednokonnym | Hipodromie Paris | 
  2. I miejsce w powożeniu jednokonnym | WSK Black Spirit |
  3. II miejsce w powożeniue jednokonnym |Hipodrom Holly| 
  4. II miejsce w powożeniu | Hipodrom Ivanow | 
  5. II miejsce w powożeniu |Hipodrom Eliksir|
  6. II miejsce w powożeniu, finał |Hipodrom Eliksir|
  7. II miejsce w powożeniu profesjonalnym | Hipodrom Ivanow | 
  8. wyróżnienie w powożeniu jednokonnym |WSK Estrella|

- sukcesy pokazowe | 6 |:
  1. I miejsce na wystawie w kat. powożeniowiec | Hipodrom Zombie | 
  2. I miejsce na wystawie w kat. ogiery | Hipodrom Zombie | 
  3. I miejsce na wystawie w kat. inne z okazji otwarcia Shutter Stable 
  4. I miejsce na wystawie w kat. inne rasy | Hipodrom Thetawaves | 
  5. II miejsce na wystawie w kat. ogiery barokowe | Hipodrom Hipika | 
  6. IV miejsce na wystawie w kat. ogiery | Hipodrom Thetawaves | 

- inne | 7|:
  1. I miejsce w kat. naj ogier z okazji otwarcia Shutter Stable 
  2. I miejsce w abecadle | Hipodrom Zombie | 
  3. II miejsce w abecadle z okazji otwarcia Shutter Stable 
  4. III miejsce w maściochach w kat. ogiery | Hipodrom Raven |
  5. Tytuł najlepszego ogiera do powożenia | Hipodrom Ivanow |
  6. Tytuł mistrza powożenia 2014 | Black Spirit|
  7. Tytuł najładniejszego zaprzęgu tematycznego |  Hipodrom  Eliksir|

  1. Trening powożeniowy
  2. Trening powożeniowy

*INAYA'S MYTH


    
   
Imię: *Inaya's Myth
Imię w stajni: Ina, Inaya, Inka, Naya
Płeć: klacz
Data ur.: 12 grudnia 2009
Rasa: AQH
Wzrost: 158 cm
Matka: NN
Ojciec: *Golden Flame
Hodowla: Stark Stable
Predyspozycje: reining, pokazy/wystawy
Charakter: Naya jest przede wszystkim spokojna i cierpliwa. Jako młody koń, czasami tę cierpliwość traci, ale są to naprawdę rzadkie przypadki. Jest opanowana i powściągliwa, nie ufa obcym, ale w stosunku do osób, które zna - okazuje dużą sympatię i stara się nawiązywać kontakt. Doskonale przystosowała się do życia w naszej stajni. Szybko nauczyła się wszystkiego. Kiedy jest pora karmienia, kiedy wypuszczamy konie na padok, skąd przychodzą odwiedzający, którzy zwykle mają coś dobrego w plecakach... Jest niesamowicie pojętna. Łapie wszystko w mig, a że lubi się uczyć i poznawać nowe rzeczy - współpraca z nią to czysta przyjemność. 
W stajni zachowuje się przykładnie i zgrywa aniołka, którym przestaje być, gdy tylko wypuszczamy ją na pastwisko. Tam szaleje i pokazuje, że pod konopiastą grzywką ukrywają się dwa diabelskie rogi. 
W boksie potrafi wytrzymać bardzo długo, zajmuje się wtedy jedzeniem albo drzemką. Raczej nie rusza zabawek, chociaż co rusz kupujemy nowe lub sami je robimy. Czasami wygląda sobie przez okno, ale kiedy tylko usłyszy kroki z korytarza - chowa się, by zobaczyć kto idzie i czy ten ktoś ma dla niej jakieś smakołyk. Tiaaa, Ina jest łakomczuchem. ;)
Czyszczenie przebiega bez problemów. Mogą to robić nawet dzieci. Niezależnie od tego, gdzie się znajduje, pozwala się szczotkować i nawet nie drgnie. No chyba, że natrętne muchy jej w tym przeszkodzą. Ładnie podaje kopytka, wystarczy delikatnie pogłaskać odpowiednią nogę i poprosić o jej podniesienie. Tak samo fajnie radzi sobie z zakładaniem sprzętu. Nigdy nie protestuje. Grzecznie stoi, gdy zakładamy siodło, otwiera pyszczek, kiedy wkładamy wędzidło i czeka, jeśli zdecydujemy się na nałożenie owijek bądź ochraniaczy. 
Pod siodłem: Jest aniołkiem o ile jeździec jest doświadczony i wie, co robić. Naya jest młodym koniem i to ona powinna się uczyć, a nie nauczać młodych adeptów jeździectwa. Przydzielamy jej osoby, które jeżdżą już wiele lat, a ich umiejętności pomagając klaczy się rozwinąć. 
Samo wsiadanie nie jest sztuką trudną. Z ziemi, ze schodków, z płota... jak się chcę. Naya jest przychylna każdemu sposobowi. Jej stęp można porównać do huśtania się na koniu na biegunach. Bardzo "do przodu", ale i wygodnie. By zakłusować wystarczy delikatne dociśnięcie łydek. Do galopu należy dać nieco silniejszy impuls. 
Jej chody są miękkie i sprężyste. Naya charakteryzuje się dużą zwinnością. Potrafi także być szybka, co nie raz nam zaprezentowała. Od jakiegoś czasu zaczęły się dla niej treningi reiningowe. 
Reining: Dla Nayi coś nowego, ale wydaje nam się, że bardzo polubiła figury reiningowe. Na razie wszystkiego uczy się od podstaw, ale Harry - jej jeździec i osobisty trener - twierdzi, że jest zaskoczony szybkością, z jaką utrwala sobie poszczególne sztuczki. Sądzi, że ma potencjał i jeszcze nam wszystkim pokaże, że będzie z niej doskonały wierzchowiec. :)
W terenie: Jest świetna pod każdym względem. Nosi wygodnie, słucha się i jest odważna, jednocześnie zachowując czujność. Jako, że ma dobry kontakt z innymi końmi - doskonale radzi sobie w zastępie. Może być czołową, zamykającą ciąg, albo też truchtać sobie w środku. Jednak nie zapominajmy, że Naya w gruncie rzeczy wciąż jest dzieciakiem - na otwartych przestrzeniach najzupełniej w świecie jej odbija. Wyprzedza inne konie, nie bardzo przejmując się tym, co do powiedzenia ma jeździec. 
W stosunku do innych koni: Bardzo towarzyska i przyjacielska. Ale... no bo zawsze jest jakieś ale. Ale zaraz po wypuszczeniu jej ze stajni wyrywa się opiekunowi i robi wszystko, by jak najszybciej dostać się na padok, gdzie przebywają już jej kumpele. Kiedy już zamknie się za nią furtka, a przy kantarze nie wisi żaden sznurek - daje w długą i niemal porywa do biegu całe stado. Dokazuje i bryka tak mocno, że z każdym barankiem boje się o jej życie i życie koleżanek biegnących obok niej. 
Towarzystwo podczas jazd jej nie przeszkadza, chociaż na początku mocno się rozprasza. Przechodzi jej po kilkunastu minutach, ale jeśli chcemy by skupiała się tylko na jeźdźcu - powinna być sama. 
Właściciel: Dragon Hill
Poprzedni właściciel: Dresagio Stud
Czy koń nadaje się do hodowli: tak
Wynik bonitacji: 81 pkt
Cena embriotransferu: 1500 h

Czy koń jest podkuty: tak (x4)
Szczepienia: wykonano
Chip: posiada
Kontuzje: -
Werkowanie: regularne
Tarnikowanie zębów: regularne

- sukcesy sportowe | 7 |:
  1. I miejsce w western pleasure | Hipodrom Plus | 
  2. I miejsce w reinigu | Hipodrom Rose | 
  3. II miejsce w reiningu kl. amateur | Apple Garden Stud |
  4. II miejsce w reiningu | Hipodrom Holly |
  5. II meijsce w reiningu | Hipodrom Arisha |
  6. III miejsce w reiningu | Hipodrom Eliksir | 
  7. III miejsce w reiningu, finał | Hipodrom Eliksir |

- sukcesy pokazowe | 3 |:
  1. I miejsce na wystawie w kat. klacze, inne rasy | Hipodrom Hipika | 
  2. II miejsce na wystawie w kat. inne | Hipodrom Plus | 
  3. III miejsce w wystawie AQH | Hipodrom Holly |

- inne | - |:
  1. Trening westernowy