Historia: "Ten koń ma bardzo ciekawą historię ponieważ swojego czasu stał w Bernaux. Miał wtedy 4 lata, kupiliśmy go ze względu na ciekawy rodowód, ładny ruch i piękną maść. Zaczęliśmy z nim lekkie treningi przygotowujące do podstawowych klas dresażu, jednak ogier nie był zainteresowany pracą, wszystko go rozpraszało i po jakimś czasie postanowiliśmy go sprzedać. Niedługo potem znalazł się kupiec, transakcja przebiegła sprawnie i Kiko pojechał na zachód Niemiec. 2 lata później pojechaliśmy na zawody do Hamburga, zjawiło się wielu hodowców oraz właścicieli z końmi, oczywiście i my przywieźliśmy swoje skarby. Na maneżu pojawiło się kilka interesujących wierzchowców oraz on. Byłam bardzo zaskoczona, pozytywnie zaskoczona samym faktem, że spotykamy się po latach i tym jaki poziom obecnie prezentował ogier. Szedł energicznie, w ładnym zebraniu, angażował zad i podstawiał kończyny pod kłodę. W przerwie odnalazłam ogiera oraz właściciela. okazało się, że ogier w między czasie zmienił barwy i teraz prezentował inną stajnię. Przedstawiłam się, obejrzałam konia, pogłaskałam go z sentymentem, wymieniłam numer z obecnym właścicielem i wróciłam do oglądania zawodów. Jednak nawet po powrocie do domu po głowie chodził mi kary. W końcu zebrałam się i zadzwoniłam na otrzymany numer, spytałam po możliwość kupna lub chociaż dzierżawy ogiera. O sprzedaży nie było mowy, ale otrzymałam zgodę na dzierżawę Iriesco. Przyjechał kilka dni później, całkiem inny, doroślejszy i dojrzalszy niż kiedy go sprzedawałam. Patrzył na wszystko z zainteresowaniem, ale był łagodny i spokojny. Pracowaliśmy z nim, aż wrócił do siebie. Miesiąc później otrzymałam propozycję jego kupna, i owszem przyjęłam ją." - Shamvari, Bernaux Stud.
Nie pamiętam, gdzie zobaczyłam go po raz pierwszy, ale wiem, ze spodobał mi się od razu. Mam słabość do karych koni, a szczególnie koni hanowerskich. Kilka razy widziałam go na zawodach, gdzie startowałam ze swoimi rumakami i zawsze powodował te same odczucia. Podobał mi się, strasznie. Kiedy wybrałam się do Bernaux, wiedząc, że Shamvari wystawiła na sprzedaż kilka wierzchowców - miałam cichą nadzieję, że Iriesco znalazł się wśród nich. Jakie było moje szczęście, kiedy okazało się, że małe marzenie się spełniło. Cała w skowronkach złożyłam odpowiednie papiery, modląc się, abym była jedyną chętną. Starałam się o jeszcze jednego konia, skaczącego Erasina. Wróciłam do domu, a po kilku tygodniach zadzwonił do nas pracownik Bernaux z wiadomością, że konie są nasze i możemy je już odebrać. Jeszcze tego samego dnia wysłałam Valentine i Chrisa, a wkrótce odbywa ogiery przybyły do Stark's.
Rodowód: "Iriesco pochodzi z linii koni czysto ujeżdżeniowych, w jego rodowodzie do trzeciego pokolenia znajdziemy jedyny wyjątek, którym jest angielski ogier Rothredam. Kasztan chodził wyścigi, głównie uszlachetniał inne rasy dając po sobie ładne potomstwo. Jedną z jego córek jest klacz Quara R, babka Iriesco. Ze strony ojca- Carlien, wszystkie wierzchowce brały udział w zawodach dresażowych o różnym stopniu trudności, a sam Carlien, skarogniady z dużą gwiazdką pokazywał się nawet na maneżach GP. Połączenie Havany Joy oraz Carlien dało konia o wysoce dużej inteligencji, niebywałym ruchu, przepięknej maści i świetnym charakterze."
Charakter: "Jest przesympatyczny, taki niesprawiający żadnych problemów, ciekawski i kontaktowy. Bardzo chętnie daje się głaskać, klepać i miziać nawet przez całkiem obce osoby, które widzi pierwszy raz na oczy. To mu w ogóle nie przeszkadza. Jest łasy na wszelkiego rodzaju smakołyki typu marchewki, jabłka czy cukier, ale nie pogardzi suchym chlebem albo burakami. Bardzo łagodny jak na ogiera, nawet przy klaczach nie szaleje jak co poniektóre osobniki. Napręży się, owszem, poparska, ale nic więcej. Za młodu był bardzo miśkowaty, ospały i raczej należał do tych bardziej leniwych koni, ale obecnie jest dosyć energiczny i zainteresowany otoczeniem. Można przy nim i z nim robić wszystko, przechodzić pod brzuchem, klepać po zadzie, wieszać się na szyi i będzie stał grzecznie a nawet wyciągnie nos z prośbą o pieszczotę. Naprawdę wyjątkowy koń."
Zakładanie sprzętu przebiega bez najmniejszych problemów. Irys stoi spokojnie, kiedy zakładamy czaprak i siodło, albo kiedy musi być cierpliwy podczas zakładania owijek. Nie zadziera głowy, gdy wkładamy kiełzno. Po prostu stoi i jest najgrzeczniejszym koniem na świecie. Lubi pracować pod siodłem, więc cieszą go przygotowania.
Pod siodłem: Na początku jazdy wydaje się być trochę rozkojarzony. Kiedy pracuje regularnie – szybko wraca do siebie i koncentruje się na partnerze, jednak jeśli te treningi zostają zaniedbane, a koń przez większość dni w tygodniu stoi w boksie, albo biega po padoku – ciężko go ogarnąć.
Ma niesamowicie wygodne chody. Jego kłus jest wprost genialny i tak bardzo „fotelowy”, że nie chce się zwalniać do stępa. Jazda na nim to prawdziwa przyjemność, niezależnie od tego, czy chcemy nauczyć go czegoś nowego, czy po prostu poczłapać po hali dla odprężenia.
Jego pozytywną cechą jest to, że stara się zadowolić jeźdźca. Stara się być grzeczny i wykonywać każde polecenie na najwyższym poziomie. Co prawda często się rozprasza, jednak równie prędko daje się go przywołać do porządku. Cokolwiek by nie robił, jest tak kochany, że nie nie można się na niego gniewać. ;)
Ujeżdżenie: na czworoboku radzi sobie wyśmienicie. Najważniejsze jest to, że on naprawdę lubi wykonywać te wszystkie figury. Lubi być w centrum uwagi. Lubi te chwile, kiedy porozumiewa się ze swoim partnerem bez słów i razem tworzą coś pięknego na zwykłym kawałku wygładzonej ziemi. Ma w sobie potrzebną energię i umiejętności. Co prawda wciąż się uczy, ale chłonie wiedzę w bardzo miłym dla oka tempie. Lubi poznawać nowe rzeczy, a ich wielokrotne powtarzanie nie jest dla niego nudzące. Jest cierpliwy i wytrzymały. Jego chody są nie tylko wygodne, ale i zwyczajnie piękne. Porusza się sprężyście i z gracją, angażuje całe ciało i jest elastyczny. Reaguje na każdą wskazówkę, dzięki czemu jego rysunki są perfekcyjne. Dokładnie wie co i jak robić, aby osiągnąć sukces. Nie buntuje się, bo lubi to robić.
W terenie: ze względu na to, że jest trochę płochliwy, jeździ w tereny dość rzadko, a jeśli już, to z dużą grupą. Już sam wyjazd ze stajni jest dla niego bardzo ekscytujący. Przebiera nogami w miejscu i parska z podeksytowania. Trzeba go mocno trzymać. Podczas spaceru chce wyprzedzać, wjeżdża innym koniom w zad. Kiedy już się uspokoi – na nowo zaczyna wariować przy pierwszym zagalopowaniu. To dla niego jak wylanie kubła zimnej wody na łeb. Natychmiast się orzeźwia i najchętniej poleciałby gdzieś w siną dal. Potrzebuje dobrego jeźdźca, który potrafiłby nad nim zapanować.
Ma stracha kiedy jedziemy nad ocean. Na początku nawet nie śni mu się, aby podejść do wody. Krąży na brzegu i rży do koni, które odważyły się pływać. Po jakimś czasie sam wchodzi, ale nie dalej niż do linii brzucha.
W stosunku do innych koni: Jest przyjacielski. Ogólnie lubi poznawać nowe konie i nie odnosi się do nich z agresją, chyba że na to zasłużą. Ale generalnie Iriesco nie jest typem wojownika i woli załatwiać sprawy pokojowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz