18 grudnia 2014

NOWE KONIE

Wysłałam koniowóz na lotnisko. Denys miał zabrać stamtąd wierzchowce, które przyjechały z Rosewood Ranch razem z kilkoma tamtejszymi pracownikami, którzy także mieli się przenieść do Dragon Hill. W domu o tej porze nie było nikogo poza Avery'm, ale on właściwe nie istniał, gdy miał w dłoniach swojego smartphone'a. Włączyłam palnik pod czajnikiem, a dosłownie pięć sekund później zauważyłam, że za oknem parkuje duży pojazd do przewozu koni z naszym logiem – smokiem.
Zabrałam z wieszaka kurtkę i założyłam termobuty, gdy z salonu odezwał się Av.
- Fri, ktoś przyjechał!
Refleks szachisty...
- Jak czajnik będzie krzyczał to go wyłącz – poinformowałam go i wybiegłam na dwór, by zobaczyć nasze nowe nabytki. Dziś przyjechała połowa, za dwa miała przybyć dni reszta. Denys zajmował się już wyprowadzaniem klaczy.
- Friday? - poszedł do mnie Rayan Stark.
- Tak, cześć. Uzgodniłam już wszystko z Ruską.
- No wiem, ale chcę się tylko upewnić. Nie masz z tym problemu? To jest jakieś piętnaście koni...
- Jesteśmy przygotowani. Zostanie nawet kilka pustych boksów na w razie czego. Nie brałabym ich, gdybym nie miała miejsca i kasy – odparłam trochę zbyt szorstko. Z tego co wiem, dostał ostatnio od życia po łbie chochlą.
Zabrał się za wyprowadzanie koni, a ja stałam nieopodal i bacznie przyglądałam się zaciekawionym rumakom. Kilka szczególnie zwróciło moją uwagę, ale wszystkie na pewno będą się miały dobrze.
- Zaczekaj – powiedziałam do Feliksa, który prowadził na uwiązie wyjątkowo niespokojnego kasztanka. - Co z nim nie tak? - zapytałam, głaszcząc konia po szyi.
- To Perun – wtrącił się stajenny z RR, który miał zacząć u nas pracę. - Trzeba się przyzwyczaić do jego... stylu bycia. Jest narwany. - Uśmiechnął się.
- Skoro tak... - poklepałam ogiera po łopatce i skinęłam na Felka, by zaprowadził go do boksu. - Kiedy wszystkie będą w stajni, opowiecie nam o każdym?
- Jasne.
Poszedł po kolejnego rumaka, a ja odsunęłam się, by nie tarasować drogi. Po dziesięciu minutach wszystko było załatwione. Świeże siano już czekało.
- Zapraszam na herbatę – oznajmił głośno Alik, wiedząc, że nie ja nie poczuwam się do bycia gospodynią i wziął na siebie tę rolę.
Udaliśmy się do domu, zdjęliśmy warstwy ubrań i zebraliśmy się w przestronnej jadalni. Alik i Lilia przygotowali gorące napoje, a ja czmychnęłam do kuchni po ciastka, bo nie czułam się dobrze, przebywając w otoczeniu tak dużej ilości osób.
Po krótkim wprowadzeniu ze strony nowych, starsi pracownicy zaczęli mówić o tym, jak wygląda nasz dzień pracy i tak dalej. Niko rozpływał się nad okolicą, która wręcz zapraszała do jazdy w teren. Powiedzieliśmy także o pokojach i wynagrodzeniu. Przyszła pora na zadawanie pytań, ale tylko nieliczni chcieli się dowiedzieć czegoś więcej. Pomyślałam, że są zmęczeni długą podróżą.
- Przetrwałaś, niesamowite – mruknął Avery, pojawiając się w pomieszczeniu, kiedy ludzie zaczęli już wychodzić.
- Trzeba zajrzeć do koni, dobra?
- Zaraz będzie kolacja – jęknął.
Wywróciłam oczami i sama zabrałam się do wyjścia z domu. Mój przyjaciel jednak po chwili do mnie dołączył, bo nie podobała mu się wizja kręcenia się wśród nowych. Sprawdziliśmy czy każdy rumak ma odpowiednią ilość siana na noc i czy wszystkie boksy są dobrze zamknięte. Zaczynało się ściemniać, więc zapaliliśmy lampy.
- Nie zamykaj, Feliks za godzinę będzie szedł dać paszę – powiedziałam gdy zabierał się za przekręcanie kluczyka w drzwiach stajni.
- To sobie otworzy, no chodź już.
- Boję się tam iść.
- Jesteś szefem, niech oni się boją. Fri, bo zamarzam...
W salonie było gwarno jak nigdy. Nowi pracownicy zanieśli swoje rzeczy do póki i teraz zeszli na dół, by z wszystkimi się zapoznać. Wśród nich była także dużo młodsza dziewczyna, a widząc, że na nią patrzę, ten sam stajenny co poprzednio poinformował mnie kim jest owa brunetka.
- To Sky. Ich córka.
- Zamierzają tu zostać? - zapytałam bardziej z zaciekawieniem niż zaskoczeniem.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Ale to raczej możliwe.
Chyba wypadało iść i zapytać. Rayan stał trochę dalej i rozmawiał z Niko. Podeszłam do nich bez specjalnego planu działania, ale byłam zbyt blisko by poczynić odwrót ze skutkiem natychmiastowym.
- Mam pytanie – zwróciłam się do niego, gdy obydwaj na chwilę zamilkli.
Gestem przeprosił Nikolaja i skupił się na mnie.
- Już sama nie wiem kto zostaje. Z końmi sprawa jest jasna, ale nie radzę sobie z ludźmi.
- Zostaje Aiden, Megan, Lou, Kyle, Chris... - wyliczał, wskazując mi odpowiednie osoby. - Chyba, że macie miejsce jeszcze dla dwóch osób... - dodał ostrożnie.
- Jasne, jasne. Ale jeśli mówisz o tej małej to... nie ma jakiejś szkoły i tak dalej w Kalifornii?
- Zaraz koniec semestru. Jeśli nie teraz to wcale.
- Okej. Mi to nie przeszkadza.
- Dzięki. Za wszystko. - Uśmiechnął się.
Ktoś wpadł na pomysł, by obejrzeć film, ale nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, więc ostatecznie rozeszliśmy się do swoich pokoi tuż przed dwudziestą drugą. Jedyne o czym potrafiłam myśleć, to to na którego z nowych koni wsiądę najpierw. Leżałam w łóżku, gapiąc się w sufit i uśmiechając się do siebie, gdy do pomieszczenia wlazł Avery i usadowił się tuż obok.
- To który wpadł ci w oko? - zapytał zaczepnie.
- Ten kasztanek. Zdecydowanie. Chociaż strasznie podoba mi się też Iriesco...
- Mówiłem o ludziach... - westchnął ciężko. - Jutro zagadam do Megan – postanowił sobie na głos.
Zerknęłam na niego z rozbawieniem.
- Nie będzie cie chciała – odparłam ze śmiechem, za co zaserwował mi kuksańca w bok. - Nie wyżywaj się na mnie! - zachichotałam.
- Muszę lecieć, twoje szczęście, Fri.
Parsknęłam z pogardą i przywaliłam mu poduszką, żeby szybciej się ewakuował. Kilka minut później przeżywałam już sen, w którym galopuję na Cassiopei wzdłuż rzeki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz