11 lutego 2015

TRENING SKOKOWY

Imię konia: Reckless & Relentless
Jeździec: Megan
Dyscyplina: skoki
Miejsce: kryta hala
Wystąpili: Ruska, Aiden, Ray, Even

Postawiłam wiadro pełne zgniłych jabłek w siodlarni i groźnie spojrzałam na Val. Dziewczyna w mig pojęła o co mi chodzi i uśmiechnęła się przepraszająco. Wtedy do pomieszczenia weszła Megan i zabrała skokowe siodło Recklessa.
- Bierzesz go na trening? - zapytałam, tracąc zainteresowanie UFO.
- Mhm, jestem strasznie ciekawa jak chodzi. Chcesz popatrzeć?
- No pewnie!
Wybrałam jakiś ciemny czaprak i ochraniacze, a Meg wzięła jeszcze ogłowie i podkładkę, po czym udałyśmy się do boksu Rena. Siwek obdarzył nas niepewnym spojrzeniem, ale ostatecznie pozwolił wpakować się do boksu. We dwie poszło szybko i niemal błyszczał już po minucie. Z kopytami wyzwanie było większe, ale w końcu dałyśmy sobie radę i z tym. Założyłyśmy mu sprzęt i wyprowadziłyśmy na korytarz. Tam Megan przypomniała sobie o zostawionym w łazience telefonie i pobiegła po niego, podczas gdy ja zaprowadziłam konia na halę. Nieco podkręciłam temperaturę, bo lekko zamarzałam i trzymając wodze w ręku ruszyłam na spacer po pierwszym  śladzie. Ren przyspieszył i próbował się wyrwać, ale byłam twarda i mu na to nie pozwoliłam. Po minucie zjawiła się Meg i prawie w biegu wskoczyła w siodło. Zebrała wodze i poprawiła się, przyjmując odpowiednią postawę. Ja tymczasem usiadłam sobie po turecku dokładnie na  środku prawie pustej hali.
Ren cały czas starał się wyrwać wodze, jednak Megan szybko przemówiła mu do rozumu. To nie znaczy,  że całkowicie zaniechał prób, o nie... On je jedynie ograniczył. Widziałam, że amazonka musi pilnować, by nie przyspieszał. Poruszali się szybkim stępem, przerywanym jedynie zatrzymaniami, podczas których para kłóciła się o przywództwo. Pomyślałam, że mogę się na coś przydać i zawołam kilku chłopaków, by ustawili przeszkody.
- Idę po wsparcie - powiedziałam głośno, otrzepując portki z ziemi i wyszłam na korytarz.
Od razu zauważyłam Aidena i Raya, gawędzących sobie przy najbliższym boksie.
- Hej, panowie, potrzebuję was do roli tragarzy... - Podeszłam do nich.
- Skoro trzeba... - westchnął ten pierwszy i ruszył w kierunku hali, podczas gdy drugi objął mnie i pocałował.
- Nie myśl sobie, że dam ci fory - prychnęłam. - Do magazynu, panie Stark. Niezwłocznie.
- Wiesz co? To ja ci przyślę zastępstwo. Strasznie mi się nie chce...
- Eh, no dobra, ale szybko.
Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do Megan, która całkiem nieźle radziła sobie z siwkiem. Koń chyba się poddał, bo wyraźnie zaczął pracować. Angażował się i każde ćwiczenie wykonywał poprawnie. Wszystkie wolty, serpentyny, wężyki... wyjeżdżał dokładnie i w ładnym ustawieniu ciała. Wyginał się na zakrętach i powoli zaczynał się też ganaszować. Tymczasem Aiden znosił z magazynku kolejne stojaki. Postanowiłam mu pomóc.
- Hej, to co robisz w walentynki? - zagadnęłam, taszcząc dwa drewniane drągi.
- A co? - Popatrzył na mnie z rozbawieniem. - Zapraszasz mnie gdzieś?
- Tak, jasne, bo o niczym innym nie marzę. - Strzeliłam oburzoną minę. - Ale może ktoś inny...
- Hmm, czyli jesteś pośredniczką?
- Tak jakby... Zleceniodawczyni nic nie wie...
Pokręcił głową z uśmiechem. Nie drążyłam tematu, w końcu  we swataniu ludzi nie miałam doświadczenia. Poza tym nie za bardzo wiedziałam jak to jest z Friday... Nie zwierzała mi się.
Ustawiłam dla Megan pięć belek, które przedstawiłam jej jako "drążki". Dziewczyna ruszyła kłusem i wtedy na nowo zaczął się komediodramat. Koń stwierdził, że to  świetny moment na dziki galop i kilka bryków. Ruszył z kopyta, co dwie sekundy strzelając tylnymi kopytami, a zatrzymał się dopiero po wykonaniu pełnego okrążenia. Potem jak za dotknięciem magicznej różdżki zwolnił do pięknego kłusa! Parsknęłam śmiechem, widząc minę amazonki. Ale ona nic nie powiedziała i po prostu kontynuowała jazdę. Robiła sporo wolt  i przekątnych by jak najlepiej rozciągnąć rumaka. Na halę wszedł nasz nowy nabytek w zasobach ludzkich - Even O'Malley.
Z końmi nie miał do czynienia od kiedy spadł z kucyka w wieku 8 lat, więc kiedy tuż przed jego nosem przejechał Ren w kłusie wyciągniętym, chłopak stanął jak wryty i popatrzył na mnie z miną pt. "mogę uciekać?". Pokręciłam głową, mentalnie przekazując mu "tylko spróbuj...". Westchnął i poszedł do magazynu.
Megan skierowała konia na drążki. Pilnowała by nie uciekł na bok i szedł szybko. Dodała łydkę, rozszerzyła ręce, skupiła się i wyszło. Konik podnosił kopyta i ani razy nie puknął z belki. Spróbowała z drugiej strony i również udało się im wykonać ćwiczenie na pięć plus.
- Rus, ustaw mi jakąś niską przeszkodę na kłus, ok?
- Jasne.
Ułożyłam drąg na wysokości 40 cm i zwiałam, zanim Meg zdołała mnie rozjechać. Ren chętnie szedł do przodu. Tak chętnie, że zagalopował. Skoczył w pięknym stylu i tak dalej, ale amazonka była zła. Utrzymanie go widocznie nie należało do łatwych, ani nawet średnio trudnych zadań. Powtórzyła skok, tym razem wyjechała z ciasnego łuku, tak by koń nie zdołał się rozpędzić. Podziałało! Ren przeskoczył mini stacjonatkę z kłusa i później także już w kłusie pozostał.
- Dobry koń! - Megan poklepała go po szyi.
Spróbowali jeszcze raz, ale bez wolty przed przeszkodą. Było trudno, bo Ren za wszelką cenę chciał zagalopować z podekscytowania, ale ostatecznie się udało. Rumak ponownie został pochwalony.
Pod ścianą ustawiliśmy szereg złożony z sześciu przeszkód, których wysokość nie przekraczała 60 cm. Zanim koń dostał szansę na spróbowanie swoich sił, Megan wypchnęła go do galopu. Utrzymanie stałego tempa było ciągłą walką o przetrwanie, ale amazonka radziła sobie całkiem dobrze. Wyglądała jakby panowała nad sytuacją, a koń w końcu przestał przyspieszać i skupił się na pracy. Zaczął słuchać i reagować na jej sygnały. Nawet wyglądał lepiej: zganaszował się, aktywnie pracował zadem i poruszał się płynnie. Porobili sobie trochę wolt i ósemek, a także przekątnych. Ren w końcu był gotowy, więc Meg najechała na stacjonatę, którą wcześniej skakali z kłusa. Zadowolony mocno się wybił i przeleciał nad drągiem. Nie zwalniając wykonali ładny, łagodny zakręt i skierowali się na szereg. Meg dodała mocny impuls i nieco oddała wodze, przy czym pilnowała konia by zwiał na bok. Nic takiego się nie stało, bo Ren skoczyłby to nawet gdyby był na hali sam. Uwielbiał to robić. Zaangażował się i chętnie pokonał pierwszą przeszkodę. Kolejne szły mu jeszcze lepiej. Miał ładną technikę skoku - podkurczał nogi i wyciągał głowę. Podobała mi się jego dzisiejsza praca i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Szedł energicznie i za każdym razem wybijał się z dużą siłą, jakby stała przed nim góra, a nie stacjonata...
Po dużej półwolcie spróbowali pokonać szereg od drugiej strony. Reck mocno się podekscytował i przyspieszył przez co oddał skok koślawo, no ale belki nie strącił - pobiegł dalej. Było równie dobrze, jak przy poprzednim przejeździe. Megan pilnowała by robił wszystko poprawnie i udawało się jej nad nim zapanować, co w gruncie rzeczy nie było prostą sprawą. Zwolnili do kłusa.
- To teraz poprosiłabym o coś wyższego - powiedziała Meg, klepiąc siwego po szyi.
Zabraliśmy się do rozstawiania przeszkód i podwyższania drągów. Zajęło nam to kilka minut, podczas których koń zachowywał się prawie dobrze. 
W końcu para mogła na nowo zagalopować. Na szybko opracowali sobie tor jazdy i już po chwili kierowali się na oksera o wysokości 80 cm. Reszta przeszkód prezentowała się tak:

  1. okser 80 cm
  2. stacjonata 1 m
  3. szereg: stacjonata + stacjonata 80 cm
  4. krzyżak  70 cm
  5. doublebarre 110 cm
  6. okser 1 m
  7. okser 70 cm
Ren, jak to zwykle robił, wybił się z całej siły osiągając spory zapasik. Poszło ładnie, ale jeszcze lepiej poradził sobie ze stacjonatą. Musiał włożyć więcej energii w skok. Podszedł do sprawy bardzo ambitnie i profesjonalnie; nie próbował się szarpać i posłusznie zwolnił, kiedy Meg odpowiednio zadziałała dosiadem i łydkami. Chyba się nieźle rozkręcił... Mocno ściął zakręt, ale utrzymał równowagę i nie dał się sile grawitacji. Skupił się przed szeregiem na skok-wyskok. Nie był zmęczony i chętnie odbił się od ziemi  by poszybować nad dragami, a po krótkiej chwili zrobił to ponownie. Wyglądał na zadowolonego z siebie i miał ku temu powody. Szło mu świetnie. 
- Ilja przyjechał! - krzyknął podekscytowany Niko, który na chwilę pojawił się w drzwiach hali. 
Aiden natychmiast zerwał się do biegu, szczerząc się jak dzieciak. 
- Kim jest Ilja? - zapytał Even, podejrzliwie patrząc za uciekającym stajennym.
- Aaa weterynarz, przywozi im bimber, dlatego tak się cieszą. 
Pokiwał głową ze zrozumieniem. 
Spojrzałam na Rena i Meg, którzy w pięknym stylem przelatywali nad sporym doublebarre'em. Koń jeszcze bardziej się rozweselił i nabrał większego wigoru. Amazonka miała spore problemy z utrzymaniem go w ryzach. Trochę ponosił. Najechali na oksera bardzo chaotycznie i zdecydowanie za szybko. W efekcie wybił się za wcześnie, skok był płaski, a drągi się zatrzęsły. Nie spadły, ale jednak było blisko. Megan  nie zdążyła go ogarnąć przed ostatnia przeszkodą, więc i drugi okser nie wyszedł im najlepiej. 
Amazonka docisnęła łydki, zmuszając konia do szybszego galopu po pierwszym śladzie. Pokonali tak trzy okrążenia, ani na chwilę nie zwalniając. Dopiero wtedy wjechali na dużą woltę, wyciszając się i niemal od razu najechali na przedostatnią przeszkodę. Ren zaskoczony zaczął podążać za jej wskazówkami i zwolnił tempo, oddając ładny technicznie skok. Tak samo poszło z drugim okserkiem.
- Dobry koń! - Meg poklepała go po szyi obiema dłońmi. 
Po okrążeniu wolnego galopu zwolnili do kłusa.
- Na dziś starczy, skończymy na dobrym, Następnym razem bardziej się za niego wezmę. 
- Trzymam cię za słowo - odparłam z uśmiechem. 
Ren truchtał sobie w zupełnym rozluźnieniu, ale cały czas miał kontakt z amazonką. Posłusznie wykonywał wolty, gdy go o to poprosiła i najwyraźniej nie miał już ochoty na bunty. Porobili  trochę różnych figur, poćwiczyli przejścia kłus-stęp i stęp-kłus, po czym już zupełnie zwolnili do stępa. Przez kilka minut kręcili się po całej hali aż w końcu zatrzymali się, a Megan zeskoczyła na ziemie. 
Odprowadziliśmy konia do stajni, Even szybko się znudził i poszedł poznać Ilję, a ja i Megan posiedziałyśmy jeszcze trochę z siwym, który nawet po raz drugi dziś pozwolił nam się zainstalować w jego boksie. Przechodzący w międzyczasie Feliks został wrobiony w wynoszenie sprzętu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz