27 lutego 2015

TRENING UJEŻDŻENIOWY

 Imię konia: Liverpool
Jeździec: Amelia
Trener: Megan
Dyscyplina: ujeżdżenie
Miejsce: kryta hala
Wystąpili: Ruska, Friday, Mila

Kiedy Amelia czyściła sobie Livka, ja, Megan i Fri siedziałyśmy pod boksami po drugiej stronie korytarza i gawędziłyśmy o tym,co chciałybyśmy zjeść na obiad. Friday raz wyraziła swoją opinię, a potem siedziała cicho, zajmując się esemesowaniem.
 -Idę po sprzęt – oświadczyła Blondie i udała się w kierunku siodlarni.
Wróciła z żółtym, pełnym czaprakiem, siodłem ujeżdżeniowym, ogłowiem i również żółciutkimi owijkami. No dobra, niech się ładnie prezentuje.
Stał jak aniołek, kiedy dziewczyna przygotowywała go do treningu. Sama była ubrana w czarne bryczesy, sztyblety, skórzane czapsy i cytrynową bluzkę z logo czegoś tam...
Wyprowadziła go na korytarz, więc podniosłyśmy się z ziemi i podążyłyśmy za parą na halę. Była pusta i panował tam mrożący chłód, więc pierwsze co zrobiłam, to dorwałam się do ogrzewania. Odkręciłam je na maks, przy okazji włączyłam też lampy i dołączyłam do dziewczyn, które wpakowały się do pierwszego rzędu na trybunach.
Amelia sprawnie wsiadła na ogiera. Delikatnie zebrała wodze i ruszyła stępem. Potrzebowała chwili na zapoznanie się z koniem, na którym siedziała pierwszy raz w życiu, a kasztanek zawsze dokładnie testuje swoich jeźdźców. Rozpoczął akcję wyrywania wodzy – standard. Chodził też jakoś koślawo, jakby się upił czy coś.
- Dobra, mała – Meg włączyła swój profesorski ton. - Skróć mu te wodze jeszcze i aktywnie do przodu, aktywnie!
Amazonka posłusznie wykonała polecenia. Cały czas dociskała łydki do boków konia, wypychała go i cmokała.
- Wolta w każdym narożniku! Takie spore na razie. Potem zmień kierunek, zrób serpentynę z trzema brzuszkami i znowu wolty w narożnikach.
Odkaszlnęła, bo musiała się nieźle nakrzyczeć, by Mel usłyszała ją z drugiego końca sporej hali.
Tymczasem Liverpool świetnie się bawił, czując, że przejmuje kontrolę. Drażnił się z amazonką i na każdym kroku udowadniał jej swoje przywództwo. Jednak role wkrótce się odwróciły. Mel okazała się być niesamowicie uparta i nie dała sobie wejść na głowę. Z drobnymi wskazówkami od Meg szybko poradziła sobie z odzyskaniem kontroli nad wierzchowcem. Co prawda ciągle pozostawał on sztywny i trochę oporny, ale widocznie zaczął ją traktować inaczej.
Robili mnóstwo wolt, półwolt i serpentyn. Pojawiały się także przekątne, a co jakiś czas zatrzymywali się. Koń dopiero za trzecim razem ustał prościutko, z równie ułożonymi kopytami. Potem Mel wiedziała już co robić. Przy okazji robili też cofania oraz zwroty. Akurat to wychodziło im średnio. Po kilku minutach intensywnej pracy w żwawym stępie koń zaczął się rozluźniać. Zganaszował się i szedł fajnym tempem.
- Zmień kierunek i zakłusuj w „M”!
Para płynnie wykonała sporą półwoltę i przy odpowiedniej literce Mel wypchnęła wierzchowca do kłusika. Liver ochoczo ruszył na przód, wyrzucając kopytka i rozciągając nogi.
- Ładnie! Utrzymuj takie tempo.
Na chwilę przygasł, ale czujna amazonka nie pozwoliła mu się wlec. Zainicjowała śmielszy ruch do przodu, a koń przestał się już buntować. Złapał z nią kontakt i chętniej podchodził do jazdy.
Amelia starała się jak najintensywniej rozkłusować konia. Robiła mnóstwo wolt, gdzie pracowała nad odpowiednim wygięciem, a także wiele przekątnych, na których wymagała od Livka maksymalnego rozciągnięcia się.
- Jaki długi – skomentowałam ze śmiechem, obserwując jak ogier pięknie pokonuje linię od „F” do „H”.
Wtedy drzwi do hali otworzyły się niemal na szerz, a do środka wpadła zziębnięta Milka.
- Ło matko! Co tu robisz?! - wybiegłam jej na spotkanie.

- A tak przejazdem wpadłam. Ooo, ciepło tu macie – stwierdziła, rozpinając grubą kurtkę. - Ten z krzywym ryjem powiedział mi, że tu jesteście.

Zaprowadziłam ją na trybuny, gdzie siedziała reszta towarzystwa, obserwując zebrany kłus Liverpoola. Śliczny zresztą.
Zajęłyśmy miejsca.
- Na krótkich ścianach zebranym, a na długich wyciąąągnij go, dobra? - krzyknęła Mag, a Amelia pokiwała głową.
Koń znacznie wydłużył wykrok, wjeżdżając na jeden z dłuższych boków hali.
- Łydka, łydka, łydka!
Liv przyspieszył, otrzymawszy odpowiedni impuls do działania. Prezentował się jak należy. Zaangażował zad, efektownie działał kończynami, szedł zebrany, sprężystym, ale i płynnym krokiem. Słuchał też swojej partnerki i nadrabiał jej braki.
Po dwóch okrążeniach w każdym kierunku przeszli do ćwiczenia chodów bocznych. Na początek Meg kazała im porobić ustępowania od łydki w stępie i kłusie. Liv radził sobie z tym bez żadnego problemu. Szedł w odpowiednim ustawieniu całego ciała. Został pochwalony i dałyśmy mu chwilę przerwy w stępie na luźnej wodzy. Później przeszliśmy do nieco trudniejszych rzeczy. Meg upewniła się, że Amelia potrafi robić łopatki do wewnątrz i poprosiła ją o wykonanie figury. Ładnie poradziła sobie z ustawieniem konia i utrzymywaniem energicznego ruchu na przód. Konik wyglądał jak należy. Amazonka pochwaliła go i spróbowała jeszcze raz – w drugim kierunku.
Ciągów już zrobić nie umiała, więc dostała polecenie pokłusowania go jeszcze na dużej ósemce (na całą halę), a potem zagalopowania na połówce.
Przejście do galopu było słabe, bo konik mocno się rozochocił i wystrzelił go przodu tak byle jak. Wiedząc, że i tak pewnie go nie zatrzyma pozwoliła mu trochę pobiegać, walcząc o przetrwanie. Po chwili amazonce udało się doprowadzić konia do porządku i zagalopowali sobie już normalnie, spokojnie, a nawet - ładnie.
- A ja myślałam, że to takie spokojne konisko! - westchnęła Mila.
- Bo w boksie spokojne, a pod siodłem pokazuje różki – odpowiedziała jej Megan i wstała z siedzenia. - Wsiądę na niego i poćwiczymy te ciągi.
- Tylko niech przeżyje, dobra? - poprosiłam.
- Hm... zobaczymy.
Wywróciłam oczami, a ona parsknęła śmiechem.
- No dobra, będę miła. Ale wiesz, jak teraz będziemy mu dawać luzy, to potem ogierzysko się na nas wypnie i będzie problem.
- No dobra, wiem, wiem.
Zeszła na dół i stanęła w bezpiecznym miejscu, pozwalając parze na jeszcze odrobinę galopu.
- Daj, wsiądę na chwilkę.
Niezadowolona Amelia posłusznie podjechała, zwalniając do stępa, a potem zatrzymała się i zeskoczyła na ziemię. Meg bez poprawiania puślisk wsiadła na niego, poprawiła popręg, oskarżycielsko popatrzyła na Mel, a potem zebrała wodze i od razu ruszyła kłusem. Przejście było świetne.
Blondie stanęła pod ścianą.
Megan nie bawiła się z nim, tylko od razu zaczęła pracę, a koń w mig pojął, że nie wolno sobie pozwalać na niegrzeczności, bo ma okazję się wykazać. Najpierw szlifowali płynność przejść i powiem szczerze, że wychodziły super. Liv był skupiony, zdecydowany i nastawiony na sukces, tak samo jak amazonka. Fajne się ruszał, tak energicznie, a do tego wyciągał ślicznie kopytka. No miód malina!
W końcu przeszli do trawersów i rewersów. Koń nie pozwolił sobie na najdrobniejszy błąd, a cały czas pieczę trzymała nad nim Meg. Pilnowała by robił wszystko jak należy, a że wysyłane przez nią sygnały były jasne i konkretne – koń wiedział co robić. Odpowiednio się wyginał i w mig wszystko łapał. Po kilku próbach mała przerwa, a następnie ciągi w kłusie. Nie wychodziły mu najlepiej, bo z tego co pamiętam, robił je raz w życiu kilka miesięcy temu. Dopiero łapał podstawy. Ale Meg cierpliwie wysyłała mu sygnały i pomagała zrozumieć wszystko najlepiej jak potrafiła. Wkrótce mogliśmy oglądać efekty. Liv robił to jeszcze koślawo i trochę plątały mu się nogi, ale już coś tam było widać. Coś tam sobie tworzył. Meg go pochwaliła i na rozluźnienie zrobiła kółko galopem na prawie zupełnie oddanej wodzy. Potem porobiła żucie z ręki na dużej wolcie w kłusie, by potem znów zebrać konia i ponownie poćwiczyć te nieszczęsne ciągi. Już wiedział o co ogólnie się rozchodzi, więc pomału pewniej stawiał kroki. Meg działała wodzami, łydkami i dosiadem. Konik zaczął się zginać, szedł prawie idealnym kątek i tak dalej... Jeszcze parę prób na kilku treningach i załapie na 6+.
Amazonka poklepała konia i zwolniła do stępa. Po przejechaniu pełnego okrążenia zatrzymała się przy Amelii, teatralnie obtarła pot z czoła i zeskoczyła na ziemie.
Blondie natychmiast zajęła jej miejsce i ruszyła stępikiem na nieco już zmęczonym koniu.
- Kochanie, poćwicz za chwilę lotne w galopie – rzuciła na odchodne ruda i wlazła na trybuny.
- I jak go oceniasz? - zapytałam.
- Kumaty – stwierdziła krótko i sobie odetchnęła. - Lubię go. Kurczę, zaklepuję! - dodała ze śmiechem. - Już ja go ładnie nauczę tych ciągutków i będziemy śmigać.
- No dobra, liczę na was.
Tymczasem Amelia już zakłusowała, a chwilę później ładnie przeszła do galopu. Koń znacznie się rozbujał i zrelaksował, dzięki czemu jeździło się na nim wygodniej. Amazonka wytyczyła sobie szlak sporej „ósemki” i na środku robiła lotną. Pierwszy raz wyszedł... brzydko. Znaczy brzydko dla sędziów, ciekawie dla mnie bo koń wykonał intrygujący i efektowny podskok. Każdy kolejny raz wyglądał lepiej i płynniej. Przerwa na kłusik na lu xnej wodzy, a potem zebranie i znowu to samo, na trochę większej ósemeczce. Liv radził sobie jak stary wyjadasz, więc Meg już po kilku minutach dała znać, żeby zrobić kółko kłusem, a potem rozstępować.
- Długo zostaniesz? Zostaaaań – błagalnie popatrzyłam na Milkę, która w skupieniu dokonywała skomplikowanych obliczeń pod swoją blond czupryną.
- No to może do jutra?
- A może jeszcze dłużej? - Uśmiechnęłam się.
- Nie mogę, Rusia. Może innym razem, to się tam dogadamy. A mój pokój ciągle wolny? - zapytała zaczepnie.
- Pff, no jasne.
Trochę sobie pogadałyśmy, wymieniłyśmy najnowsze ploteczki. Megan oczywiście miała w tym swój największy udział, jako najlepiej poinformowana osoba w stajni. O Friday całkowicie zapomniałyśmy, bo zaszyła się gdzieś z tyłu z telefonem i tyle ją widzieli.
Po dziesięciu minutach Amelia zsiadła z konia, który głośno sobie parsknął i cała nasza drużyna podążyła do stajni. Konika odprowadziłyśmy, nakarmiłyśmy jabłuszkiem, wyniosłyśmy sprzęcik, a potem do domu na obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz