25 stycznia 2015

TRENING SKOKOWY

Imię konia: Powerless
Jeździec: Louise
Dyscyplina: skoki
Miejsce: kryta hala
Wystąpili: Ruska, Friday, Avery


Dzień zapowiadał się całkiem nieźle i to wcale nie dlatego, że nasza stajnia zarobiła ponad 60 000 dzięki naszym dzielnym sportowcom... Pogoda pokazała się od najlepszej strony – padał śnieg, ale świeciło słonko, a ogólna atmosfera była niemal świąteczna. Złapałam Fri przed stajnią i wcisnęłam jej w ręce termos z gorącą czekoladą, o którą poprosiła mnie przez telefon.
- Wiesz co ci powiem? - zaczęłam rozmowę, opierając się o ścianę.
- No umieram z ciekawości... - mruknęła.
- Powerless w ogóle nie ma kondycji. Brał już udział w paru zawodach i żadnego pierwszego miejsca. Trzeba mu pomóc – zarządziłam.
- Zamierzasz kogoś wrobić czy sama wsiadasz?
- Nie chcę mi się skakać... poproszę Kyla albo Louise.
- To do boju.
- Ale ty mi pomożesz, Friday.
Westchnęła, ale dała się przekonać. Lou była pierwszą osobą jaką spotkałyśmy w socjalnym, więc od razu przysiadłyśmy się do niej i zrobiłyśmy piękne oczka. Nie miała planów na najbliższe trzy godziny, a zachęcona wynagrodzeniem w postaci paczki żelków – zgodziła się.
Ruszyłyśmy zatem do boksu gniadego leniuszka i otoczyłyśmy go ze wszystkich stron ze szczotkami. Biedaczysko musiało skapitulować, mając do czynienia z trzema zawziętymi babami. Friday została oddelegowana po sprzęt. Wróciła z brązowym ogłowiem, brązowym siodłem, brązowymi ochraniaczami i różowym czaprakiem oraz podkładką pod siodło. W komplecie, jak się okazało, był także Avery. Pokiwał głową nad losem ogiera i zajął się czyszczeniem stojącego w boksie obok Affaira.
Poow grzecznie pozwolił nam się doprowadzić do stanu używalności i nie miał nic przeciwko wybranemu przez Fri kolorowi potnika. Podał kopytka, dał sobie założyć sprzęt i pozwolił się wyprowadzić na korytarz. Nasza kompania ruszyła na halę, bo na dworze było -8, a nasza kochana halutka ma ogrzewanie. Lou wsiadła, a my usadowiliśmy się na trybunach.
- Ej, nie ma przeszkód – zauważyłam. - Avery, weź zdobądź sobie tymczasowych przyjaciół i przynieście je z chybździka, hm?
Trochę się wykłócał, ale w końcu poszedł.
- Jak ty go sobie wychowałaś... - westchnęłam, a Fri wolała nie komentować.
Lousie podciągnęła sobie popręg i sprawnie wskoczyła na grzbiet ogiera, który natychmiast ruszył stępem i już zamierzał przyspieszyć do kłusa, gdyby nie amazonka, która natychmiast go wyhamowała. Kiedy się zatrzymał odczekała chwilę i wypchnęła go do wolnego stępa. Pooow nie był tym zachwycony i mocno pociągnął za wodze, co jednak nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Louise nie da sobie w kaszę dmuchać! Zabrała go na dużą woltę, gdzie zmieniała kierunki i pracowała nad złapaniem kontaktu z koniem. Widziałyśmy drobne przejawy chęci nawiązania współpracy.
Para wjechała żwawym stępikiem na pierwszy ślad. W każdym narożniku wykonywali sporą woltę. Często zmieniali kierunek, także przez przekątną, gdzie albo przyspieszali, albo zwalniali do stępa swobodnego. Te chwili ogier wykorzystywał do zdobycia przewagi i zdominowania amazonki. Ta jednak nie odpuszczała i dzielnie walczyła. Power był ciężkim koniem do jazdy, ale jako koń ogólnie – wszyscy go uwielbiają.
Lou zabrała się do wykonywania serpentyny, potem była przekątna, dwie wolty i serpentyna w drugą stronę. Zaraz po tym wypchneła konia do kłusa. Poow naturalnie poszedł w długą, a całą akcję ozdobił kilkoma brykami, ale Lousie szybko go ogarnęła. Wykonała półparadę, woltę i było po imprezie. Ogier na chwilę się uspokoił i zaczął fajnie pracować. Nawet pomalutku się ganaszował i ślicznie wyciągał ten swój kłusik. Robili różne ćwiczenia i wyglądało to naprawdę dobrze, dopóki koń nie zdekoncentrował się przez wchodzących na halę Avery'ego, Raya, Aidena i Alika. Odskoczył od ściany, ale amazonka uspokoiła go i zwolniła do stępa. W tym chodzie poruszali się dopóki panowie nie przytaszczyli stojaków i belek z magazynku, czyli przez jakieś 5 minut. Później został już tylko kumpel Fri, który miał podnosić poprzeczki.
Lousie zakłusowała. Koń znowu zaczął współpracować i chętnie robił wolty i półwolty. Kiedy był już gotowy – zagalopowali w narożniku. Spodziewałam się dzikiej szarży, ale zostałam mile zaskoczona. Poow płynnie przeszedł do szybszego chodu nawet na chwilę nie tracąc rytmu. Słuchał Lou, a ona była z tego faktu bardzo zadowolona. Poklepała konia, dając mu znać, że jest z niego dumna. Przegalopowali po dwa okrążenia na dwie strony, a potem zostali na wolcie, by popracować nad wygięciem. Koń był jeszcze trochę sztywny, ale szybko się rozluźnił i widać było dużą poprawę w jego postawie. Zaangażował zad i resztę ciała.
Przez kilka minut ćwiczyli przejścia, a potem mogli już skakać.
Louise poprosiła wcześniej o szereg gimnastyczny z co najmniej czterech przeszkód o wysokości maksymalnej 90 cm. Dostała ich sześć + dwa luźno położone oksery. Najpierw najechała na jeden z okserów, by zwyczajnie rozgrzać konia. Dała mocny impuls, a Powerless dzielnie pokonał przeszkodę ze sporym zapasem. Zdecydowanie się przy tym ożywił i wesoło pomachał głową, prawie zderzając się ze stojakiem.
- Brawo... - szepnęłam zrezygnowana.
- Nie no, radzi sobie – zachichotała Fri.
Ale ja widziałam w nim wielki potencjał i chociaż mielibyśmy trenować codziennie i dogadzać mu najlepszą paszą – z niego coś będzie! Ja to wiem!
Louise nie zrażona wykonała prawie całe okrążenie by najechać na drugiego. Nieco zwolniła, co nie spodobało się ogierowi i skok wyszedł nieco koślawo. Bez chwili przerwy skierowali się na szereg. Poow nie wiedział, że po trzeciej stacjonacie będzie dopiero w połowie i nieco się zdziwił, ale chyba mu się spodobało. Skok-wyskok był w jego wykonaniu całkiem fajny. Koń poradził sobie dobrze i chyba nawet zdołał się troszkę ogarnąć. Zaczął myśleć, kombinować w ten pozytywny sposób i nawet nie zderzał się już z żadnymi stojakami. Najechali na szereg od drugiej strony. Tym razem ogier był już świetnie przygotowany i współpracował z amazonką, co dało znakomite rezultaty. Pokonał szereg piorunem i bez żadnego zawahania.
- Możemy podnieść drągi?
- Co tylko zechcesz... - Av zabrał się do roboty, gdy koń zwolnił do stępa.
- Patrz, a ze mną to dyskutował – pokręciłam głowę i prychnęłam dla podkreślenia słów.
- Nie jesteś w jego typie. - Wytknęła język.
Słysząc taki argument nie pozostało mi nic innego, niż pogodzenie się z losem.
Przeszkody miały teraz ponad metr – jakoś do 120, a szereg nieco rozsunięto.
Lousie zagalopowała, zrobiła lotną zmianę nogi i woltę po czym powtórzyła skoki przez oksery. Tym razem musiała dawać mocniejsze sygnały. Koń chętnie szedł na przeszkody, nawet trochę zbyt chętnie i zbyt nie do zatrzymania... Lou musiała używać całej swojej wiedzy, by skłonić go do nieco wolniejszego tempa. Najechali na szereg, Lou bardzo uważnie go pilnowała i za każdym razem motywowała łydkami (czasami też okrzykami). Power bardzo się starał, wyglądał w porządku, podkurczał nóżki i wyciągał głowę.
Pokonali to jeszcze w drugą stronę, więc widziałyśmy jedynie ich zadki.
Lou poprosiła Avery'ego by ten rozstawił przeszkody i pod jej komendę stworzyli parkur z przeszkodami o wysokości maksymalnej 145 cm. Lou chwilę pokłusowała, potem zagalopowała i pewnie najechała na stacjonatę. Koń chętnie się wybił i ładnie poradził sobie podczas skoku. Prezentował się świetnie! Na zakrętach prawie nie wyrabiał bo spieszył się jak na wyścigu, a Lou nie miała już siły by go hamować. Była wyraźnie zmęczona jego podobieństwem do lokomotywy. Ale nie poddawała się i zamierzała doprowadzić trening do końca.
Koń wybijał się z dużą siłą i większość przeszkód szła mu gładko, czasami belka drżała, gdy stuknął o nią kopytem, ale ani razu nie spadła na ziemię. Może to szczęście, ale może jednak koń miał talent. Obstawiałam wersję numer dwa, jako jego fanka. Przeskoczyli przez ostatniego doublebarre'a, a po chwili przerwy Louise wykombinowała sobie inną kolejność.
Najpierw okser. Poow napalił się na niego tak, że ledwo wyrobił się z wybiciem przez co zaliczył swoją pierwszą zrzutkę dzisiaj. Zdekoncentrowany kiepsko poradził sobie ze stacjonatą, ale jednak przeskoczył ją na czysto, natomiast szereg poszedł mu już dobrze. Zresztą przeszkód także sobie poradził i znacznie się uspokoił. Zaczął być uważny i odpuszczał Lou. Pozwalał się prowadzić i czasem nawet nie pędził na złamanie karku.
Louise zwolniła go do kłusa i manewrowała między przeszkodami przed kilka minut. Później przeszła do stępa i na luźnych wodach zaczęła go rozstępowywać. Koń co chwilę parskał i trząsł grzywą.

Po dziesięciu minutach, gdy był już wyklepany i czuł się spełniony, amazonka zsiadła i odprowadziliśmy go do boksu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz