Imię konia: Ima Spookin Lady
Jeździec: Harry
Dyscyplina: wetern (reining)
Miejsce: kryta hala
Wystąpili: Ruska & Lilia
- Wiem,
że nie możemy cię tak wykorzystywać, no ale nikt inny nie
potrafi być cowboy'em – mówiłam do Harry'ego, który
zmęczony po treningu z Felicją leżał na kanapie w salonie.
Lilia
przyszła mnie wesprzeć. Kiedy dwie baby uparcie gadają ci nad
uchem, jedynym wyjściem jest spełnić ich prośbę, bo tylko to
może zamknąć im jadaczki. Harrison to wiedział, toteż dał się
przekonać już po kilku minutach. Zabrał swoje wyjściowe czapsy
(bo dziewczyny będą patrzeć) i przystąpił do zakładania ciepłej
bluzy i kurtki.
- Ima
będzie miała trening! - krzyknęła Li, a kilka osób
zbiegło z góry.
Quarterka
dorobiła się już u nas sporego wianuszka fanek i fanów.
Ruszyliśmy do stajni, gdzie przebywała większość naszych koni.
Pogoda się popsuła i trzeba było je ściągnąć z pastwisk.
Spookin
stała w swoim boksie i przyjaźnie zarżała na widok ludzi. Lilia
poszła do siodlarni po sprzęt dla klaczy, a ja podałam Harry'emu
skrzynkę ze szczotkami. Kasztanka nie miała nic przeciwko i chętnie
ustawiła się do czyszczenia. W międzyczasie Vienne głaskała ją
po głowie, więc była szczęśliwy.
Jej
sierść okazała się być wyjątkowo czyta, więc szybko
przeszliśmy do zakładania sprzętu. Już kilka minut później
wyprowadziliśmy ją na korytarz i odprowadziliśmy na halę.
Jeździła tam jedynie Lou na Cassiopei, ale kończyła ją
rozstępowaywać i praktycznie od razu wyszły.
Harrison
wsiadł na klaczkę i cicho cmoknął, szturchając ją łydkami i
wypychając dosiadem do stępa. Na luźnych wodzach pokonali pierwsze
okrążenia, a potem zmienili kierunek i na spokojnie wykonywali
duuuże wolty i serpentyny i łagodnych brzuszkach. Lil przyniosła
pachołki drogowe z magazynku i ustawiła je tak, by jeździec mógł
porobić z kasztanką slalomy. Harry działał przede wszystkim
łydkami i dosiadem, wodze praktycznie przez cały czas wydawały się
być luźne.
Koń
był spokojny, ale widać było, że chętnie wykonuje polecenia i
nie miałby problemów ze żwawszą jazdą. Mimo energii, jaką
kumulował, szedł grzecznie. Trzymał głowę w odpowiednim
ustawieniu, dając znać, że jest gotowy na wykonywanie poleceń.
Jeździec
poprosił Imę o zatrzymanie. Usiadł w siodło, przenosząc ciężar
ciała na strzemiona. Klacz niemal natychmiast stanęła w miejscu,
za co został nagrodzony.
- Nogi
równo? - zapytał.
- Równo,
równo.
Powtórzyli
to jeszcze kilka razy, a później upewniwszy się, że koń
pracuje zadem, ruszyli jogiem. Quarterka poruszała się płynnie i
powoli. Harry cały czas podtrzymywał ruch poprzez szturchanie jej
łydkami. Przejechali tak po dwa okrążenia na każdą stronę, ale
koń zaczął się nudzić, więc należało dać mu ciekawsze
zajęcie. Zatrzymali się, a potem wykonali kilka kroków do
tyłu. Nie było to idealne, dlatego Harry ruszył jogiem, a potem
powtórzył manewr. Ima znowu nie zrobiła tego perfekcyjnie,
ale spokojny jeździec dał jej jeszcze jedną szansę. Większe
oddziaływanie łydek i luz na wodzach oraz spokojny ton głosu
spowodowały, że koń lepiej zrozumiał, co próbuje mu
przekazać jego partner i cofnął się dużo ładniej. Został
poklepany, a potem ruszyli żwawym kłusem. Koń mógł się
rozluźnić.
W
międzyczasie robili wolty i zmiany kierunku.
Wiedziałam,
że Harry kładzie duży nacisk na to, by koń potrafił kontrolować
tempo i dokładnie wykonywał manewry, bo to właśnie punktuje się
na zawodach. Po jakimś czasie ruszyli chodem nazywanym lope.
Jeździec pozwolił swojemu wierzchowcowi na chwilę kompletnej
swobody. Później skupili się na wyjeżdżaniu zakrętów
i wolt tak, by nie tracić szybkości. Kiedy uznali, że wystarczy,
przeszli do pracy nad przejściami. Musiały być widoczne, a Ima
miała z tym drobny problem. Cały czas szedł na luźnej wodzy dość
żwawo i podporządkowała się jeźdźcowi. Była dobrym materiałem
na westernowego konia.
Przez
kilka długich minut zmieniali chody, starając się nadać
przejściom jakiś wyrazisty wygląd. Wyglądało nieźle, ale nie
znałam się na tym...
Dla
rozbudzenia wykonali kilka lotnych zmian nogi w galopie. Klacz
radziła sobie z tym całkiem dobrze i nawet Harry był z niej
zadowolony. Następnie dał mu chwilę przerwy, a później
zaczęły się dziać ciekawsze rzeczy.
Koń
rozpędził się do cwału. Na razie kończyli na tym, że zwyczajnie
zwalniali, ale już za trzecim razem Harrison dał Spookin wyraźne
sygnały by inaczej zakończyła bieg. Kasztanka pięknie zaokrągliła
i obniżyła zad, wykonując efektowny poślizg na luźnych wodzach.
Miała uniesioną głowę, a nogi wciąż się poruszały. Została
pięknie pochwalony, a po chwili para wykonała to samo w drugim
kierunku. Wiwat na widowni! ;)
Przyszedł
czas na kolejny manewr. Ima poruszała się płynnej linii, a na znak
przeniosła ciężar ciała na zad, wykonując jednocześnie obrót.
Tak jak najpierw Harry opierał wewnętrzną wodzę o szyję klaczy,
tak teraz całkiem oddał obydwie wodze. Koń dokończył obrót
samodzielnie i w lope pobiegł w stronę, z której nadszedł.
I znowu został nagrodzony oklaskami.
Harry
uznał, że na dziś wystarczy i zwolnił do jogu. Dreptali tak sobie
po całej hali, wykonując jakieś koła i łagodne zakręty. Koń
wprawdzie nie zmęczył się jakoś szczególnie, ale lepiej
zakończyć na dobrym akcencie.
Kiedy
odsapnęła, Harrsion zsiadł i wspólnie odprowadziliśmy Imę
do boksu. Tam została rozsiodłana. Lilia przyniosła jej marchewkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz